Wynikiem 2:1 zakończył się mecz Legia Warszawa - Lech Poznań. Bramkę dla "Kolejorza" zdobył Siergiej Kriwiec (9). Gole dla Legii zdobyli Michał Kucharczyk (38) i Bruno Mezenga (88-głową).

Kibice Legii ucichli już w ósmej minucie. Bramkę zdobył Siergiej Kriwiec. Uderzył z narożnika pola karnego. Wcześniej źle wybił piłkę Dickson Choto. Przy strzale Białorusina źle zachował się także Marijan Antolović, który mógł chyba wybronić ten strzał. Pięć minut później powinno być 2:0. Obrońcy Legii tylko patrzyli jak piłka toczy się po ich polu karnym. Uderzenie Rudnevsa obronił jednak Antolović. Legioniści grali tak jak w poprzednich meczach - bez pomysłu i właściwie bez rozegrania. Ograniczali się do odbioru i próby szybkiego kontrataku. Borysiuk i Vrdoljak skupiali się na defensywie i w efekcie nie było komu obsłużyć napastników.

Pierwszy groźny strzał na bramkę Jasmina Buricia to uderzenie w 16. minucie Kiełbowicza z rzutu wolnego. Bośniak efektownie wybił piłkę poza linię boczną. Kolejne minuty dość spokojne. Lech zwolnił tempo, bo i nie było się po co spieszyć. Legioniści mieli optyczną przewagę, ale nie przekładało się to na sytuacje. Cieniem samego siebie był Takesure Chinyama. Piłkarz z Zimbabwe miotał się między obrońcami "Kolejorza". Chwilę nudy przerwał Artjoms Rudnevs. Łotysz kropnął z dystansu i Antolović musiał wybić na rzut rożny. Rudnevs potwierdza zatem, że jako egzekutor groźny może być z każdej odległości.

"Wojskowi" próbowali atakować skrzydłami, ale Rybus i Manu także nie potrafili za wiele wskórać. W efekcie piłkę często wymienili między sobą Astiz i Choto. Lech się cofnął i czekał na rywala. W 30 miunice kolejna szansa Lechitów. Rudnevs poradził sobie z Hiszpanem, piłka trafiła do Stilicia, który nie potrafił w dobrej sytuacji pokonać bramkarza gospodarzy. Po chwili strzał rozpaczy oddał Chinyama - uderzył po ziemi, kilkanaście metrów obok słupka. Trener Skorża był coraz bardziej poirytowany grą swojego napastnika, niestety nie miał na ławce zbyt dużego wyboru. W obronie też kłopoty. W 32. min. Peszko minął Rzeźniczaka i Astiza. Nie potrafił jednak trafić w bramkę z bliskiej odległości.

Wreszcie w 37. minucie prostopadłe podanie Manu, Kucharczyk urywa się obrońcom i zdobywa pierwszą bramkę na boiskach Ekstraklasy. Ten sam piłkarz we wtorek zapewnił Legii awans do 1/8 finału Pucharu Polski.

Jeszcze przed przerwą sytuacja Legii się popsuła, bo drugą żółta kartkę obejrzał Maciej Rybus. Pierwszą dostał za przepychanki z Henriquezem, druga to efekt głupiego faulu na Kriwcu.

W drugiej połowie Legia górą

Przed rozpoczęciem drugiej połowy sędzia na trybuny odesłał Macieja Skorżę. Trener Legii miał jeszcze w tunelu kłócić się z arbitrem. Od początku z trybun obserwował spotkanie zawieszony trener Lecha Jacek Zieliński. Doszło zatem do kolejnego w naszej piłce kuriozum. Hitowy mecz Ekstraklasy bez pierwszych trenerów na ławkach rezerwowych.

W 54. minucie groźnie pod bramką Legii. Peszko do Rudnevsa, ale szybkie wyjście Antolovicia zażegnało niebezpieczeństwo. Z drugiej strony przebudził się Chinyama, który wreszcie pokazał, że potrafi oddać celny strzał. Za rozgrywanie zabrał się Vrdoljak i teraz to Lech musiała uważać. Widać, że remis nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn. "Kolejorz" próbował szybko przedostać się pod bramkę Antolovicia, zaczął grać nerwowo, za to Legia imponowała spokojem, mimo że przecież grała bez jednego zawodnika. Widać było więcej walki i zaangażowania. Kibice na stadionie przy Łazienkowskiej mogli wpaść w lepszy nastrój.

Bramkarze obu drużyn mieli jednak mało pracy, bo celnych strzałów było jak na lekarstwo. W 66. Minucie z ostrego kąta uderzał Peszko - w boczną siatkę. Chwilę później na noszach zniesiono Dicksona Choto (prosto ze stadionu pojechał do szpitala), musiał zastąpić go Artur Jędrzejczyk. W 71. minucie Semir Stilić wpakował piłkę do bramki Legii, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną Henriqueza - dobra decyzja arbitra. Lech nie miał zamiaru bronić wyniku. Na końcowe minuty pojawił na boisku Artur Wichniarek.

Na 10 minut przed końcem meczu z wolnego uderzył Kiełbowicz. Lecąca nisko piłka trafiła w słupek. Dobitka Astiza była niecelna. To mogła być "piłka meczowa". Obie drużyny trochę rozluźniły swoją grę. W środkowej strefie boiska zrobiło się dużo miejsca do rozgrywania.

W 88. minucie kolejny rzut wolny w wykonaniu Kiełbowicza. Tym razem dośrodkowanie przyniosła efekt. W górę fantastycznie wyskoczył Bruno Mezenga i podobnie jak kilkadziesiąt minut wcześniej Kucharczyk zdobył pierwszą bramkę na ligowych boiskach.

W doliczonym czasie gry Legia kontrowała - samotnym rajdem popisał się nawet obrońca Jędrzejczyk. Uderzenie Kiełba tuż przed ostatnim gwizdkiem było już strzałem rozpaczy.