PZPN zażąda odszkodowania od właściciela Stadionu Narodowego za złe przygotowanie obiektu do meczu Polska-Anglia - mówi w rozmowie z Romanem Osicą Grzegorz Lato. Jak dodaje szef związku, około godziny 20 delegat FIFA poprosił o zamknięcie dachu, ale NCS poinformował wówczas, że jest to niemożliwe.

Jak pan wie o tym, że wieczorem będzie padać, to nie chodzi pan od rana z otwartym parasolem - tak prezes Grzegorz Lato komentuje wtorkową kompromitację na Stadionie Narodowym. Jak twierdzi, po kilkugodzinnych opadach, około godziny 20, delegat FIFA zwrócił się o zamknięcie dachu areny, jednak przedstawiciel NCS poinformował wówczas, że kiedy pada, dachu nie można zamknąć.

Nie ja budowałem ten stadion - mówi Grzegorz Lato. Podpisaliśmy umowę na wynajem obiektu, a ten okazał się niesprawny, dlatego będziemy żądać odszkodowania - dodaje szef PZPN. Jego zdaniem w grę mogą wchodzić duże sumy, bo wielu kibicom trzeba będzie zwrócić pieniądze za bilety. Jak zapewnia Lato, PZPN będzie się starał zadośćuczynić fanom futbolu - zaproponuje m.in. wejściówki ma mecz Polska - Urugwaj.

NCS to spółka Skarbu Państwa powołana przez ministra sportu i w jego imieniu zarządzająca Stadionem Narodowym. W związku z nienależytym wykonaniem umowy najmu Stadionu Narodowego przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, w tym niewłaściwym przygotowaniem płyty boiska oraz niewykonaniem polecenia komisarza meczowego FIFA dotyczącego zamknięcia dachu Stadionu, Polski Związek Piłki Nożnej poniósł szkodę majątkową oraz wizerunkową i stał się podmiotem nieuzasadnionej krytyki. Dlatego też, Zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej podjął decyzję o wystąpieniu do Ministerstwa Sportu i Turystyki z roszczeniem o naprawienie poniesionych strat i wyrządzonych szkód - napisano w oświadczeniu PZPN.

Boisko pod wodą


Zaplanowany na wtorek na godzinę 21 mecz eliminacji mistrzostw świata Polska - Anglia nie odbył się z powodu złego stanu murawy na Stadionie Narodowym. Po kilkugodzinnych opadach deszczu boisko było nasiąknięte wodą, a w kilku miejscach powstały olbrzymie kałuże. Sędziowie, po trzykrotnej wizytacji murawy, wraz z delegatem technicznym FIFA uznali, że w takich warunkach nie można grać i zdecydowali o przełożeniu meczu na środę na godzinę 17.