"Meczami w fazie grupowej dołożyliśmy kolejną cegiełkę do tego, by reprezentacja Polski stała się lepsza" - mówi RMF FM rozgrywający kadry siatkarzy Fabian Drzyzga. Wraz z kolegami wrócił właśnie do kraju po trzytygodniowym tournée w ramach Ligi Światowej. Polacy zdobyli 10 z 18 możliwych punktów i są bardzo blisko wyjazdu na turniej finałowy w Rio de Janeiro.

Kacper Merk: Na tym długim wyjeździe wykonaliście plan minimum?

Fabian Drzyzga: Myślę, że spokojnie możemy mówić o planie maksimum. Kwestia awansu do turnieju finałowego Ligi Światowej leży przede wszystkim w naszych rękach. I to tylko od nas samych zależy, czy w lipcu pojedziemy do Rio de Janeiro, czy nie.

Brakuje Wam dwóch punktów, o które powalczycie w Krakowie. To szansa z cyklu tych nie do zaprzepaszczenia?

Teoretycznie tak, ale nie możemy zapominać, że to jest sport i musimy dobrze potrenować w tym tygodniu. Jestem pewien, że wygramy jeden z meczów z Amerykanami i przypieczętujemy awans do Final Six. Ale będziemy celowali w dwie wygrane w Krakowie, bo naszym celem jest nie tylko sam awans, ale i zwycięstwo w fazie grupowej.

Pewnym ułatwieniem może być fakt, że Amerykanie mają już zapewniony awans?

Nie mam pojęcia, jak oni podejdą do tych spotkań. Z jednej strony każdy zna ich mentalność zwycięzców i raczej trudno oczekiwać, by nas zlekceważyli. Z drugiej nie można zapominać, że pierwszy szczyt formy mają już za sobą i wypadł on znacznie wcześniej niż u nas, gdyż walczyli w kwalifikacjach do Pucharu Świata. My natomiast dopiero budujemy formę i myślę, że w Iranie było już widać jej zalążki.

A spodziewaliście się w ogóle, że ta Liga Światowa może wyglądać tak dobrze? Bo to przecież wrześniowy Puchar Świata jest Waszym celem.

Cel na Ligę Światowy był zaś taki, by trenerzy poznali drużynę. Zobaczyli, kto jak radzi sobie w konkretnym ustawieniu na parkiecie, ale też jak wyglądają nasze relacje poza boiskiem. To będzie istotne w czasie Pucharu Świata, gdy w niespełna trzy tygodnie zagramy jedenaście spotkań. Liga Światowa to tylko podwaliny pod to, by we wrześniu było dobrze.

A czy się spodziewaliśmy? Kiedy już wychodzisz na parkiet, chcesz wygrywać, a nie tylko odbębniać podróże i mecze. Nie można też zapominać, że Rosjanie są w fatalnej dyspozycji. Gdyby grali na swoim normalnym poziomie, ta grupa pewnie wyglądałaby inaczej. Ale to ich problem. My się cieszymy, bo meczami w fazie grupowej dołożyliśmy kolejną cegiełkę do tego, by reprezentacja Polski stała się lepsza.

Jak trudne były trzy tygodnie poza krajem?

Przede wszystkim mieliśmy duże problemy ze snem. Gdy spotykaliśmy się rano na śniadaniach, to jeden miał otwarte tylko jedno oko, a drugi był jeszcze całkowicie nieprzytomny. Właściwie głównym tematem było to, kto ile spał. Niektóre odpowiedzi były zaskakujące. Jeden z kolegów budził się o trzeciej nad ranem i nie mógł już zasnąć aż do śniadania. Na szczęście udało nam się przetrwać te niedogodności, a na boisku pokazaliśmy, że da się z nimi walczyć. Innym problemem były same podróże. Pokonaliśmy cały świat w niewygodnych pozycjach. Warunki w samolotach nie są komfortowe dla dużych ludzi, a jeszcze dla takich - za przeproszeniem - mamutów, jakich mamy w drużynie, to już w ogóle musiała być katorga. Ale taka podróż też buduje charakter.