​Michał Haratyk był piąty, Konrad Bukowiecki ósmy, ale obaj liczyli po cichu na medal mistrzostw świata w pchnięciu kulą. Tym bardziej, że poziom zawodów w Londynie nie był aż tak wysoki, jak zakładano. "Podium było w zasięgu. Jestem mocno zawiedziony" - stwierdził Haratyk. Wicemistrzowi Europy do medalu zabrakło sześciu centymetrów.

Haratyk: Sześć centymetrów - to jest niewiele, to nawet nie jest grubość kuli

Sześć centymetrów - to jest niewiele, to nawet nie jest grubość kuli. Pewnie takiej okazji na podium już nie będzie. Wyniki były niesamowicie słabe - przyznał zawodnik AZS AWF Kraków.

On sam jednak nie wychodził na płytę Stadionu Olimpijskiego z nastawieniem walki o medal.

Chciałem po prostu pchnąć 22 m, ale się nie udało. Nie wiem, może za zimno, może się źle przygotowałem. Nie wiem, było, minęło - dodał.

Złoty medal wywalczył Nowozelandczyk Tom Walsh - 22,03, srebro Amerykanin Joe Kovacs - 21,66, a brąz Chorwat Zunic Stipe - 21,46. Haratyk uzyskał 21,41.

Zaskoczyły mnie tak słabe wyniki. Podium było w zasięgu. Mieliśmy nawet z Konradem szanse na dwa medale. Zmarnowaliśmy to - ocenił.

Mistrz Polski zastanawiał się, czy przyczyna nie leżała w pogodzie. W Londynie było chłodno, a on pchał nawet w koszulce.

Mi było bardzo zimno, a wtedy ogólnie ciężko się pcha - podkreślił.

Przyznał też, że przed konkursem piątą lokatę brałby w ciemno. Teraz po zawodach, czuje ogromny niedosyt. Tym bardziej, że nie miał ani jednego pchnięcia dobrego technicznie.

Jestem jeszcze młodym zawodnikiem, mam dopiero 25 lat. Jeszcze jest dużo lat pchania przede mną. Będzie coraz lepiej. Zwłaszcza, że wszystkie duże imprezy już zaliczyłem, więc zebrałem sporo doświadczenia - powiedział.

Bukowiecki: Było mnie stać na złoty medal

Zawiedziony swoją postawą był także 20-letni Bukowiecki. Wynik 20,89 dał mu ósmą lokatę. Najbardziej był zły na siebie, że spalił pierwsze podejście.

Nie może tak być, że po raz kolejny palę pierwsze pchnięcie. Co to ma znaczyć? Muszę się ogarnąć i coś z tym zrobić, ale jeszcze nie wiem co - zapytał i zapewnił, że nie czuł na sobie żadnej presji. Dobrze czuł się już na rozgrzewce, a w konkursie coś nie wychodziło.

Młodzieżowy mistrz Europy miał tylko dwie próby mierzone. A nawet je chciał spalić. Myślałem, że kula spadnie na 19. metrze. Skoro było prawie 21 m, przy tak słabej technice, to znaczy tylko jedno - mogło być znacznie lepiej - ocenił i dodał: Było mnie tutaj stać na złoty medal. Nie ma zamiaru teraz oglądać się na innych - wręcz przeciwnie chce skupić się na sobie.

Największym rywalem jestem sam dla siebie. Nauczyłem się już tego, żeby nie oglądać się na innych, bo to nic mi nie daje. Muszę się skupić na sobie, bo nie mogę liczyć na to, że komuś podwinie się noga. Jestem już na tyle doświadczonym zawodnikiem, że wiem na co mnie stać. Tylko muszę się nauczyć wykorzystywać formę w konkretnym dniu - zaznaczył.

Ostatni medal mistrzostw świata w pchnięciu kulą zdobył Tomasz Majewski. Dwukrotny mistrz olimpijski w 2009 roku wywalczył srebro. Teraz siedział na trybunach, bo w zeszłym roku zakończył karierę.

(ph)