Biało-czerwoni piłkarze ręczni pokonali Ukrainę 27:22 (13:7) w swoim ostatnim meczu eliminacji do mistrzostw Europy. W naszym zespole najwięcej bramek (aż 6) zdobył Michał Kubisztal. Oleg Kumogorodski, lider ukraińskiej kadry, z którym nie radziła sobie nasza obrona, rzucił aż 9 goli.

Pewni awansu na mistrzostwa Europy Polacy chcieli zakończyć eliminacje zwycięstwem. Zapowiadali walkę o komplet punktów. Nie mogło być inaczej bo po prostu nie wybaczyliby im tego kibice. Fani piłki ręcznej szczelnie wypełnili halę w Zielonej Górze, gdzie odbywało się spotkanie.

Początek meczu z Ukrainą nie był prosty. W pierwszej akcji ofensywnej przestrzelił Bartłomiej Jaszka. Po 10 minutach gry mieliśmy remis 3:3 bo nasi rywale radzili sobie całkiem przyzwoicie, choć nie ustrzegli się kilku błędów, jak na przykład podania wprost w ręce polskich zawodników.

Polakom udało się wyjść na prowadzenie po kolejnych dwóch bramkach Patryka Kuchczyńskiego. Nasz skrzydłowy pewnie wykonywał rzuty karne, był aktywny, przebojowy. Ukraińcy dwie akcje zakończyli rzutami w słupek i po 15 minutach prowadziliśmy skromnie 5:4. Później udało się w końcu nieco odskoczyć. Dwa razy celnie rzucał Adam Wiśniewski, swoją bramkę dołożył Jaszka. Nieco lepiej zaczęliśmy też grać w obronie, bo wcześniej Ukraińcy dość łatwo przedzierali się pod naszą bramkę. W 21. minucie prowadziliśmy już 11:6 i do końca pierwszej części gry umiejętnie ją utrzymywaliśmy. Do szatni zawodnicy Michaela Bieglera zeszli prowadząc 13:7. Cztery bramki rzucił dla nas Kuchczyński. W zespole rywali kłopoty sprawiał nam na razie właściwie tylko Oleg Kumogorodskij, który zdobył trzy gole.

W drugiej połowie od początku Ukraińcy próbowali odrobić straty - prym wiódł Kumogorodskju, który bardzo szybko podwoił swój bramkowy wynik z pierwszej połowy.  Zdenerwowały trener Biegler już po ośmiu minutach drugiej połowy poprosił o czas, bo nasi trochę rozkojarzeni pozwolili zbliżyć się rywalom na zaledwie trzy bramki. Reprymenda selekcjonera pomogła, bo opanowaliśmy sytuację i znów powiększyliśmy przewagę. Potrafiliśmy punktować nawet grając w osłabieniu i nadal tylko "bomby" Kumogorodskiego psuły humor kibicom. Na szczęście było kogo oklaskiwać w naszym zespole. Dobrze w drugiej części meczu prezentował się choćby Michał Kubisztal. W ciągu pięciu minut zdobył dla nas trzy bramki z rzędu. Niestety, znów dopadł nas kryzys.

Ostatni kwadrans meczu upłynął pod znakiem ostrej walki i heroicznej pogoni Ukraińców. Nie do zatrzymania był Kumogorodskij - w całym meczu zdobył 9 bramek. Rywale  znów zmniejszyli naszą przewagę do trzech trafień. Na szczęście udało się zachować zimną krew. Dobre interwencje Sławomira Szmala i gol Wiśniewskiego sprawiły, że o wynik nie musieliśmy drżeć do ostatnich minut. Wygraliśmy 27:22. Emocji nie wytrzymał trener Ukraińców i tuż przed końcem spotkania sędzia wyrzucił go na trybuny.

W swojej grupie Polacy zajęli drugie miejsce.  Stało się tak dlatego, że Szwedzi pewnie pokonali Holendrów.