Ratownicy górscy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a także pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego i tatrzańscy policjanci apelują o rozwagę do turystów. Od weekendu zginęły już trzy osoby po polskiej i jedna po słowackiej stronie granicy.

Warunki są bardzo trudne - mówimy o tym od wielu dni, ale to nie przynosi efektu - mówi ratownik dyżurny TOPR-u Witold Cikowski.

"Jak pojawi się pogoda, pojawią się wypadki"

Jak stwierdza, "po tym poniedziałkowym wypadku śmiertelnym, następnego dnia nie mieliśmy żadnego działania, ale to chyba nie było spowodowane przerażeniem, tylko tak się ułożyło, bo pogoda była bardzo nieciekawa". Znowu, jak pojawi się pogoda, pojawią się wypadki - dodaje ratownik dyżurny TOPR-u.

Witold Cikowski powiedział, że w minionych dniach Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe interweniowało 17 razy i pomogło 26 osobom. Jak zaznaczył, "od skręconej kostki po transport zwłok".

"W naszym żargonie nazywa się to >>beton<<"

Dyżurny ratownik TOPR-u przypomniał, że na wysokości powyżej 1,8 metrów w Tatrach warunki są bardzo niebezpieczne.

Właśnie od 1800 metrów zalega śnieg i pomimo, że jest ciepło, ten śnieg jest bardzo twardy i zmrożony. W naszym żargonie nazywa się to "beton". Gdy się kopnie w taki śnieg w solidnym bucie górskim, nie ma żadnego śladu. Dopiero gdy się ma raki pełnowymiarowe, z długim zębem, wbijają się i widać dziurki w śniegu - mówił Cikowski.

Opracowanie: