Już tydzień trwa odławianie śniętych ryb z Jeziora Kowalskiego pod Poznaniem. Wydobyto już niemal 5 ton martwych osobników. Robią to przede wszystkim aktywiści, którzy podejrzewają, że ktoś mógł zatruć wodę w zbiorniku.

Kilka ton śniętych ryb wyłowiono w ciągu tygodnia z Jeziora Kowalskiego pod Poznaniem. Trwa ustalanie przyczyn ich śnięcia. Kolejne sztuki wyławiają aktywiści, którzy przez ostatnie dni wydobyli kontener martwych ryb. We wtorek nie było tam widać zarówno strażaków, jak i wędkarzy, którzy wyławialiby ryby.

Służby o problemie poinformowała Beata Witkowska, z wykształcenia hydrobiolog, która podczas spaceru natrafiła na martwe zwierzęta. Jak powiedziała w rozmowie z reporterem RMF FM, oprócz nieprzyjemnego zapachu śniętych ryb, w powietrzu czuć było też zapach fenolu.

To jest ciekawe, ponieważ wykorzystuje się go w wielu przypadkach, ale między innymi do oczyszczania przestrzeni gospodarczych - mówi Witkowska, wskazując, że ktoś mógł zatruć jezioro, doprowadzając do niego nieczystości. Jestem z wykształcenia hydrobiologiem. Sama zrobiłam kilka testów. Nie sądzę, by to przyducha zabiła te ryby. Nie mówię, że jej nie ma, ale w tak dużym zbiorniku mogłaby zabić te mniejsze osobniki, a tu umiera wszystko, nawet ptaki - dodaje.

We wtorek, niemal tydzień po odkryciu śniętych ryb, na brzegu wciąż widać martwe osobniki. Reszta unosi się w zaroślach lub poszła na dno. Wyławiamy ile się da - mówi Beata Witkowska. We wtorek po południu nasz reporter otrzymał wiadomość od lokalnej aktywistki: "Jeszcze cały czas znajdujemy ledwo żywe ryby".

Służby pracują

Wstępne wyniki analiz wskazują, że przyczyną śnięcia ryb była niska zawartość tlenu w zbiorniku wodnym oraz podwyższona temperatura wody. Pełne wyniki badań będą znane za ok. 14 dni, po przeprowadzeniu analiz przez Centralne Laboratorium Badawcze oddział w Poznaniu Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska - podał wielkopolski WIOŚ w swoim komunikacie.

Aktywiści czekają na dokładne wyniki badań, ponieważ wierzą, że to nie przyducha zabiła ryby. Sprawie przyglądają się również Wody Polskie.

Po otrzymaniu informacji o nieprawidłowościach sprawa zanieczyszczenia została bezzwłocznie zgłoszona do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska (WIOŚ) oraz do użytkownika rybackiego zbiornika wodnego Kowalskie na rzece Główna. Powiadomiony o zdarzeniu użytkownik rybacki przeprowadził akcję odławiania i usuwania śniętych ryb. Do momentu zakończenia badań i otrzymania ich pełnej interpretacji od Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, nie możemy określić co było przyczyną pojawienia się śniętych ryb w zbiorniku Kowalskie - czytamy w komunikacie Wód Polskich.

Problem może być większy?

Z jeziorem łączy się wąska rzeka Główna. Wpływa do zbiornika oraz odchodzi z niego dalej. Rzeka dopływa również do gospodarstwa rybnego zlokalizowanego w miejscowości Wierzenica. Jak dowiedziało się RMF FM, w ostatnich dniach tam również pojawiły się śnięte ryby. 

To co jakiś czas się nam przytrafia - mówi właściciel Ryszard Nogacz. Kilka dni temu to z rzeki taka piana płynęła. Straty mamy na kilka tysięcy złotych - wyjaśnia właściciel.

Zarządca nie udziela komentarza

Udaliśmy się z wizytą do innego gospodarstwa rybnego, położonego kilka kilometrów dalej. To zarządca Jeziora Kowalskiego, Gospodarstwo Rybne w Bogucinie. Niestety nie mogliśmy otrzymać komentarza dyrekcji. Nie udzielamy wypowiedzi w sprawie śniętych ryb w jeziorze - usłyszał nasz reporter, gdy zjawił się w biurze gospodarstwa. Dla nas to są ogromne straty, ale nie będziemy mówić nic więcej - powiedziała pracownica biura.

Nie można zatem jednoznacznie określić, ile ryb wyłowiono z Jeziora Kowalskiego. Aktywiści szacują, że może to być od 3,5 do niemal 5 ton. Czekamy na pełną dokumentację od zarządcy i podmiotów, które wyławiały ryby - mówi w rozmowie z RMF FM Beata Witkowska.

Opracowanie: