Strażacy ochotnicy uratowali w piątek psa, pod którym załamał się lód na mazurskim jeziorze Gawlik. "Udało się nam w ostatniej chwili, bo pies był tak osłabiony i wyziębiony, że już tonął" - przekazał PAP Jarosław Bereza z OSP Wydminy.

Strażaków wezwali na pomoc mieszkańcy Gawlik Wielkich w gminie Wydminy. Relacjonowali, że pies wbiegł na lód, który się pod nim załamał, około 10 metrów od pomostu na plaży sołeckiej. Zwierzę nie było w stanie samodzielnie wydostać się z lodowatej wody na śliską taflę.

Mieszkańcy wsi i właściciel zwierzęcia próbowali mu pomóc, rzucając w jego stronę linę, ale nie było to skuteczne. Jezioro jest zamarznięte tylko w pobliżu brzegu, próby wejścia na lód byłyby niebezpieczne.

Żeby dotrzeć do zwierzęcia, jeden ze strażaków OSP w skafandrze do ratownictwa wodnego użył tzw. deski lodowej. Pozostali asekurowali go linami.

Pies na tyle osłabł i się wychłodził, że zdążyliśmy dosłownie na styk. Ostatkami sił utrzymywał się na powierzchni, kilkukrotnie zanurzał się pod wodę. Gdy strażak do niego dotarł, to po prostu chwycił go i wyciągnął spod lodu - powiedział PAP prezes OSP Wydminy Jarosław Bereza.

Jak dodał, pies czuł, że tonie, bo nie stawiał żadnego oporu i posłusznie poddał się działaniom ratownika.

Wyciągniętego z jeziora psa strażacy doholowali do pomostu i okryli kocem, żeby się ogrzał. Zwierzę przekazali właścicielowi, który ma zabrać go na badania do lekarza weterynarii.

Według prezesa OSP w Wydminach, tamtejsi strażacy ochotnicy mają po kilkanaście interwencji w roku związanych z ratowaniem życia zwierząt. Dzień wcześniej w tej samej miejscowości wezwano ich do kota, który utknął na drzewie.