Mimo ostatnich mroźnych dni lód na jeziorach nie jest jednorodny i wchodzenie na niego może skończyć się tragicznie. W Ełku strażacy musieli interweniować, po tym jak wędkarz, który wszedł na taflę Jeziora Ełckiego nie miał już drogi powrotnej. Na szczęście nic mu się nie stało.

Mimo ostatniego tragicznego zdarzenia na jeziorze Gil Mały niedaleko Ostródy, wędkarze nadal wchodzą na zamarznięte akweny, aby łowić ryby spod lodu.

Przypomnijmy, w piątek po południu 63-latek wraz z kolegą odszedł aż 150 metrów od brzegu. Pod mężczyzną załamał się lód, jego ciało strażacy odnaleźli następnego dnia.

W czasie prowadzenia akcji poszukiwawczej widzieliśmy innego wędkarza, który wszedł na lód. Podkreślamy, że pokrywa lodowa jest jeszcze krucha, że są też różne cieki wodne, które sprawiają, że nie wszędzie jest on tej samej grubości - mówi starszy kapitan Grzegorz Różański, rzecznik warmińsko-mazurskich strażaków. 

Idzie odwilż. Nie wchodźcie na lód

Do groźnego zdarzenia doszło też w Ełku. Wędkarz z betonowego nabrzeża wszedł na lód. Rozkładając sprzęt wędkarski zauważył, że połowa drogi do brzegu jest już pod wodą. Wezwani na miejsce strażacy pomogli wędkarzowi wrócić na brzeg - mówi Różański. 

Od wtorku w całej Polsce będzie odwilż. Trzeba pamiętać, że lód w pierwszej kolejności topi się od brzegów, więc może dojść do takiej sytuacji, że po wejściu na zamarznięte jezioro, nie będziemy mogli z niego zejść.


Opracowanie: