Podczas weekendowej akcji badawczo-archeologicznej we wsi Walewice w województwie łódzkim wydobyto kolejne fragmenty polskiego bombowca PZL-37 B "Łoś", zestrzelonego przez Luftwaffe we wrześniu 1939 roku. Znaleziska trafią do Muzeum Regionalnego w Bełchatowie.

Weekendowa akcja była zwieńczeniem trzyletnich poszukiwań w Walewicach w pow. bełchatowskim szczątków polskiego bombowca, prowadzonych przez grupę pasjonatów wraz z Towarzystwem Miłośników Dziejów Pabianic.

To finał naszych poszukiwań w tym miejscu fragmentów samolotu "Łoś". W pierwszych dniach II wojny światowej niemieckie siły powietrzne Luftwaffe zestrzeliły cztery takie maszyny w woj. łódzkim, w tym jedna z nich wylądowała awaryjnie w Walewicach. Trzy pozostałe zostały strącone nad miejscowościami Ślądkowice, Dłutówek i Patok - powiedział inicjator akcji Bernard Kokczyński.

Do tej pory nie zachował się żaden samolot PZL-37 "Łoś". W Polskich Zakładach Lotniczych w Mielcu można oglądać jedynie jego pełnowymiarową replikę. 

Unikatowy bombowiec i jego historia

Kokczyński przypomniał, że we wrześniu 1939 roku Wojsko Polskie dysponowało około 70 nowoczesnymi bombowcami PZL-37 "Łoś", a kolejne dwusilnikowe maszyny czekały jeszcze w halach montażowych. 

Były one uznawane za ówczesny szczyt polskiej myśli technicznej. 

Maszyna była uzbrojona w trzy karabiny maszynowe i mogła zabrać na pokład 2580 kg bomb: dwie masywne w luku znajdującym się w kadłubie i 18 ładunków w lukach umieszczonych w centralnej części skrzydeł.

W pierwszych dniach II wojny światowej "Łosie" wykonywały loty rozpoznawcze i uderzeniowe przeciw niemieckim kolumnom zmotoryzowanym. Poszukiwany przez nas egzemplarz to wersja B o numerze 72.111. Był on na wyposażeniu 212. eskadry bombowej, która walczyła w składzie 210. Dywizjonu Bombowego złożonego z załóg i personelu 1. Pułku Lotniczego w Warszawie - wyjaśnił inicjator akcji.

Maszyna została zestrzelona w okolicach Walewic 4 września 1939 r. Po zestrzeleniu samolot wylądował awaryjnie na jednym z pól uprawnych. Już na ziemi eksplodowała w nim jedna z bomb, rozrywając "Łosia" na kawałki, z których wiele do dziś znajduje się pod ziemią. 

W ubiegłych latach dzięki podobnym akcjom badawczo-archeologicznych odnaleziono ponad 1000 elementów samolotu. Dzięki nim potwierdzono również konkretne miejsce lądowania zestrzelonego przez Niemców "Łosia".

Ratujemy, co się da, bo wiele elementów pod wpływem długiego okresu leżenia w ziemi uległa już całkowitemu zniszczeniu. Z kolei większe części, jak koła, silniki, blacha zostały zabrane przez mieszkańców i były wykorzystywane w gospodarstwie. Odnalezione przez nas wartościowe elementy, po oczyszczeniu i klasyfikacji zostały przekazane do Muzeum Regionalnego w Bełchatowie. Wiele z nich nosi ślady po pożarze oraz eksplozji. Do najcenniejszych znalezisk należą obecnie tabliczki znamionowe oraz magazynek od lekkiego lotniczego karabinu maszynowego wz. 37 nazywanego "szczeniakiem" - podkreślił Kokczyński.