Codziennie rano i po południu przy ulicy Kalwaryjskiej w Krakowie ustawiają się kolejki. Pod numerem 43 działa "Sklep za zero złotych", w których uchodźcy z Ukrainy mogą za darmo dostać najpotrzebniejsze artykuły spożywcze oraz kosmetyki i środki higieny dla dzieci.

Cieszy nas, że możemy pomóc tak dużej liczbie osób z Ukrainy. To głównie kobiety z dziećmi, ale skala nas jednak przerosła. Potrzeby rosną, a nasze możliwości stają się ograniczone - mówi Piotr Kubiczek ze stowarzyszenia "Nic o nas bez nas".

Przed sklepem, który jest czynny w dni powszednie od 9 do 12 i od 16 do 19,  ustawiają się codziennie długie kolejki. Każdego dnia korzysta z niego ok. 150 osób, które zaopatrują całe rodziny. W sklepie pracują wolontariusze.

Według danych stowarzyszenia pomoc trafia codziennie do ok. 800 osób. Potrzeby są wciąż bardzo duże. To m.in. mąka, kasze, ryż, konserwy, pasztety i podstawowe kosmetyki.

Wszystkie artykuły rozdajemy za darmo. Istniejemy tak naprawdę dzięki mieszkańcom miasta oraz firmom. Dary od nich natychmiast lądują na półkach i od razu przekazywane są potrzebującym, którzy wychodzą stąd z pełnymi torbami. Trafiają do nas coraz to nowe osoby. To jest inicjatywa prywatnych osób oraz stowarzyszenia "Nic o nas bez nas". Zaczęło się od tego, że pojechaliśmy do Przemyśla po uchodźców. Spontanicznie zorganizowaliśmy 50 aut, którymi z Przemyśla do Krakowa przyjechało 200 osób. Zrobiliśmy jeszcze trzy konwoje i w sumie zabraliśmy około 800 osób. Każda osoba znalazła miejsce w mieszkaniach w Krakowie - mówi Piotr Kubiczek.

Jak dodaje baza adresowa już wyczerpała się, a osoby, które wzięły uchodźców pod swój dach, też potrzebowały wsparcia.

Wpadliśmy na pomysł, by otworzyć taki sklep, odciążyć mieszkańców i wspomóc uchodźców. Jeden z członków stowarzyszenia dysponował wolnym lokalem przy Kalwaryjskiej 43 i dzięki temu mogliśmy taką akcję szybko zainicjować - dodaje Kubiczek.

Według organizatorów ,,Sklepów za zero złotych" codziennie wydawane są towary za 8-10  tys. zł. Jak podkreśla Piotr Kubiczek opierając się na darowiznach, nie da się tego miejsca prowadzić w nieskończoność. Nie mamy wsparcia ze strony miasta ani ze strony województwa, to inicjatywa NGOsów. I nasza działalność chyba powoli dobiega końca, ale będziemy to robić dopóki będziemy mogli - zadeklarował.

 Zmęczeni są już także wolontariusze, którzy pracują od samego początku.

Każda osoba, która chce skorzystać ze sklepu jest wcześniej weryfikowana. "Zakupy" mogą zrobić tylko uchodźcy. Przy wejściu trzeb okazać paszport ukraiński z pieczątką i datą wjazdu na teren Polski. Obsługiwane są tylko te osoby, które do Polski przyjechały po 24 lutego.

Przychodzą tu setki osób każdego dnia -  mówi jedna z pracujących w sklepie wolontariuszek. Bardzo szybko wydajemy, konserwy, makarony, cukier, ryże i ich ukochaną kaszę gryczaną - hryczkę. O to każdy pyta. Jestem zaskoczona, bo wiele osób mówi, że nie chcą gotowych produktów. Sami chcą gotować dla dzieci. Pomagamy, ile możemy. Mamy już coraz mniej wolontariuszy, ale nasza praca daje nam każdego dnia kopa, mamy świadomość, że możemy robić coś dobrego.

 

 

Opracowanie: