Sąd odwoławczy zdecydował o konieczności uzyskania uzupełniającej opinii biegłych w głośnej sprawie Włodzimierza Cimoszewicza, byłego premiera i europosła, oskarżonego o spowodowanie wypadku drogowego w Hajnówce. Decyzja ta może mieć kluczowe znaczenie dla dalszego przebiegu procesu, który od lat budzi ogromne emocje i zainteresowanie opinii publicznej.

Proces dotyczący wypadku, do którego doszło 4 maja 2019 roku w Hajnówce, od początku budził wiele kontrowersji. Włodzimierz Cimoszewicz, były premier i eurodeputowany, został oskarżony o nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym oraz o ucieczkę z miejsca zdarzenia. Według aktu oskarżenia, na oznakowanym przejściu dla pieszych doszło do potrącenia 70-letniej rowerzystki, która doznała poważnych obrażeń - złamania kości podudzia oraz licznych otarć.

Prokuratura zarzuciła Cimoszewiczowi, że nie zachował szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do przejścia, zbyt późno rozpoczął hamowanie i w efekcie doprowadził do wypadku. Dodatkowo, według śledczych, polityk miał opuścić miejsce zdarzenia, co zostało zakwalifikowane jako ucieczka.

Sporne okoliczności i decyzja sądu pierwszej instancji

W toku postępowania sądowego Włodzimierz Cimoszewicz nie przyznał się do winy. Twierdził, że poruszał się z dozwoloną prędkością, a rowerzystka niespodziewanie wjechała na przejście. Zapewniał także, że nie uciekł z miejsca wypadku, lecz - zgodnie z prośbą poszkodowanej - wraz ze znajomymi odwiózł ją do domu, skąd następnie udała się do szpitala.

Sąd w Hajnówce uznał, że brak jest wystarczających dowodów potwierdzających winę oskarżonego. Wątpliwości nie udało się rozwiać innymi dowodami, a zachowanie uznane przez prokuraturę za ucieczkę z miejsca wypadku zostało zakwalifikowane jako wykroczenie i umorzone z powodu przedawnienia karalności.

Z takim rozstrzygnięciem nie zgodziła się Prokuratura Okręgowa w Białymstoku, która zaskarżyła wyrok w całości, domagając się jego uchylenia i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania w pierwszej instancji. Prokurator Andrzej Stelmaszuk argumentował przed sądem odwoławczym, że opinia biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, będąca kluczowym dowodem w sprawie, jest niewystarczająca i wymaga uzupełnienia.

W apelacji prokuratura zawnioskowała o uzyskanie dodatkowej opinii, która miałaby m.in. precyzyjnie określić miejsce zatrzymania się pojazdu przy prędkości 30 km/h oraz wskazać procentowy wskaźnik prawdopodobieństwa, że kierowca nie miał możliwości uniknięcia potrącenia, zakładając, że jechał zgodnie z przepisami.

Obrońcy Włodzimierza Cimoszewicza domagali się oddalenia wniosku prokuratury. Mecenas Błażej Biedulski podkreślał, że na etapie postępowania pierwszoinstancyjnego prokuratura nie zgłaszała zastrzeżeń do opinii biegłych. Zwracał również uwagę, że nie udało się ustalić początkowej prędkości pojazdu ani dokładnego sposobu hamowania, a biegli już wcześniej wskazywali na te braki w swoich opiniach.

Według obrony, dopuszczenie kolejnej opinii nie zmieni sytuacji, gdyż nie pojawiły się żadne nowe dowody ani ślady, które pozwoliłyby na pełną rekonstrukcję zdarzenia.

Sąd: konieczna dodatkowa ekspertyza

Mimo argumentów obrony, sąd odwoławczy zdecydował o dopuszczeniu dowodu z uzupełniającej opinii biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Eksperci mają miesiąc na przygotowanie dodatkowej analizy, która ma odpowiedzieć na szczegółowe pytania dotyczące przebiegu wypadku i możliwości uniknięcia potrącenia przez kierowcę.

Decyzja sądu została przyjęta z zaskoczeniem przez Włodzimierza Cimoszewicza, który podkreślił, że stan faktyczny sprawy nie uległ zmianie, a biegli nie dysponują nowymi danymi, które mogłyby wpłynąć na ich wnioski. Były premier zasugerował, że sąd kieruje się ostrożnością procesową, by nie narazić się na zarzuty o lekceważenie wniosków prokuratury.

Na rozstrzygnięcie sprawy trzeba będzie poczekać co najmniej miesiąc - tyle czasu mają biegli na przygotowanie uzupełniającej opinii. Od jej treści może zależeć dalszy los procesu i ewentualne ponowne rozpoznanie sprawy przez sąd pierwszej instancji. Prokuratura domaga się dla oskarżonego pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, trzyletniego zakazu prowadzenia pojazdów, 10 tysięcy złotych nawiązki na cel społeczny oraz 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla pokrzywdzonej.