"Oczekuję więcej - a była możliwość sięgnięcia po więcej" - tak szkoleniowiec polskich skoczków Stefan Horngacher podsumował ich starty w trwających w Austrii mistrzostwach świata. Do kraju biało-czerwoni przywiozą dwa medale ze skoczni normalnej w Seefeld: wywalczone w szalonym konkursie złoto Dawida Kubackiego i srebro Kamila Stocha. Wcześniej, na dużej skoczni w Innsbrucku, ani indywidualnie, ani drużynowo nie zdołali stanąć na podium. "Jest we mnie mnóstwo emocji. Może dopiero po czasie dotrze do mnie, co osiągnęliśmy, bo złoto i srebro w jednym konkursie to coś niesamowitego" - przyznał austriacki szkoleniowiec.

W piątkowe popołudnie biało-czerwoni dokonali na skoczni normalnej w Seefeld niewiarygodnego wyczynu.

W pierwszej serii nie mieli szczęścia do aury i zawody rozpoczęli fatalnie: najlepszy w polskiej ekipie Kamil Stoch skoczył - przy silnych podmuchach w plecy - 91,5 m i został sklasyfikowany na 18. pozycji. Kubacki doleciał do 93. metra i był 27., a Stefan Hula osiągnął 88 m i uplasował się na miejscu 29. Piotr Żyła nie zdołał awansować do finału: skoczył 90,5 m i zakończył rywalizację na 33. pozycji.

Zawody bardzo źle się dla nas zaczęły. W takich warunkach nie mieliśmy żadnych szans na dalekie skoki - ocenił po konkursie Stefan Horngacher.

Na półmetku zmagań wydawało się, że medale są absolutnie poza zasięgiem naszych skoczków - ale to, co wydarzyło się później, przejdzie do historii sportu.

Kubacki skoczył znakomite 104,5 m i objął prowadzenie. 3 metry bliżej wylądował Stoch i znalazł się tuż za plecami kolegi z reprezentacji. Te lokaty obaj utrzymali do końca zawodów!

Nie wierzyłem w takie rozstrzygnięcie, normalnie nie byłoby to możliwe - przyznał po konkursie austriacki szkoleniowiec biało-czerwonych.

To były jednak bardzo dziwne zawody, wcześniej takich nie widziałem. Gratuluję moim zawodnikom, że w drugiej serii zachowali koncentrację i oddali naprawdę dobre skoki. Potem opady śniegu i nie wiem, co jeszcze, spowodowały, że odnieśli tak niesamowity sukces. Nie mógłbym dziś oczekiwać więcej - podkreślił.

Wspomniane przez Stefana Horngachera coraz mocniejsze opady powodowały, że śnieg zalegał w torach na rozbiegu i uniemożliwiał najlepszym na półmetku zawodnikom nabranie odpowiedniej prędkości.

To były niesprawiedliwe zawody: w pierwszej serii dla nas, a w drugiej m.in. dla Ryoyu Kobayashiego i Karla Geigera - stwierdził bez ogródek Horngacher.

Nikt nie potrzebuje takiego konkursu, szczególnie w sytuacji, kiedy można było przesunąć go na niedzielę. Tego dnia pogoda ma być znacznie lepsza. Wszyscy mieliby wtedy okazję skakać w równych warunkach. To jest coś, o czym należy pomyśleć przed następnymi mistrzostwami. Wszyscy ciężko przygotowują się do takich imprez, pochłania to także mnóstwo pieniędzy. Takie zawody (jak w piątek w Seefeld - przyp. RMF) nie powinny mieć miejsca - podkreślał Austriak.

Równocześnie jednak przyznał, że - pomijając okoliczności - samo rozstrzygnięcie nie jest dla niego niespodzianką, bo zarówno jego podopieczni, jak i trzeci Austriak Stefan Kraft już na treningach prezentowali się bardzo dobrze.

Zgodził się również, że dublet to wyjątkowe osiągnięcie - ale w ocenie całych mistrzostw był bardzo krytyczny.

Zdobywając dwa medale, powinieneś być usatysfakcjonowany, ale wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że oczekuję więcej - a była możliwość sięgnięcia po więcej - stwierdził.

Biało-czerwoni przyjeżdżali do Seefeld jako liderzy Pucharu Narodów, indywidualnie natomiast Kamil Stoch jest w Pucharze Świata drugi, Piotr Żyła czwarty, a Dawid Kubacki piąty.

Tymczasem na dużej skoczni w Innsbrucku Polakom nie udało się stanąć na podium: w zawodach indywidualnych najlepszy w naszej ekipie Stoch był piąty, a w konkursie drużynowym, w którym biało-czerwoni bronili tytułu, znaleźli się tuż za podium: na miejscu czwartym.

Wciąż nie jestem na sto procent pewny, co zawiodło. To na pewno było kilka elementów. Jeden z nich to zbyt duże oczekiwania zawodników. Miałem wrażenie, że oni czekali na medale, a nie pracowali na nie. Tak nie można. Na sukces trzeba każdego dnia ciężko pracować - skomentował Stefan Horngacher.

Przegraliśmy tamte dwa konkursy. To, co się wydarzyło w Innsbrucku, było dla nas bardzo smutne. Później jednak wykonaliśmy świetną robotę. Wszyscy ciężko pracowali w ostatnich dniach. Zawodnicy byli doskonale przygotowani fizycznie i mentalnie - mówił.

Jest we mnie mnóstwo emocji. Może dopiero po czasie dotrze do mnie, co osiągnęliśmy, bo złoto i srebro w jednym konkursie to coś niesamowitego - dodał.

W sobotę biało-czerwonych czeka jeszcze rywalizacja drużyn mieszanych - po raz pierwszy bowiem w mistrzostwach świata rywalizują polskie skoczkinie: 17-letnia Kamila Karpiel i rok starsza Kinga Rajda.

Dwa lata temu w Lahti źle się czuliśmy, kiedy wszyscy skakali, a my oglądaliśmy miksty w telewizji. To historyczny moment dla Polski i bardzo się cieszymy na ten konkurs. Będziemy walczyć - a jak widać: wszystko może się zdarzyć - zauważył Horngacher.

Szkoleniowiec, któremu po tym sezonie kończy się kontrakt z Polskim Związkiem Narciarskim, nie uniknął pytania o to, czy podjął już decyzję co do swojej przyszłości. Odparł jednak tylko, że to nie jest właściwy moment na tę odpowiedź.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Dawid Kubacki o wywalczeniu złota MŚ w Seefeld: To była magia! >>>>

Te skoki przejdą do historii! Zobacz, jak Kubacki i Stoch wywalczyli medale w Seefeld! [WIDEO] >>>>

Złoty Kubacki, srebrny Stoch! Niewiarygodne emocje na MŚ w Seefeld! [RELACJA z KONKURSU] >>>>