Już jutro w Oberstdorfie kwalifikacje do pierwszego konkursu zaliczanego do Turnieju Czterech Skoczni. Będzie to już 67. edycja prestiżowego cyklu. Dwie poprzednie wygrał w pięknym stylu Kamil Stoch. Teraz faworytem numer jeden do zwycięstwa będzie Japończyk Ryoyu Kobayashi, który imponuje formą od początku sezonu. Jedynym skoczkiem z Japonii, który wygrał Turniej był Kazuyoshi Funaki w sezonie 1997/98.

Ryoyu Kobayashi wygrał w tym sezonie już cztery konkursy zaliczane do Pucharu Świata. Na podium stał łącznie 6 razy. Potrafił pokonywać rywali z kilkunastopunktową przewagą. Trudno więc nie stawiać Japończyka w roli faworyta 67. Turnieju Czterech Skoczni. Pytań jest jednak sporo - czy forma nie przyszła za szybko i czy Kobayashi utrzymał dyspozycję od zawodów w Engelbergu. Poza tym pozostaje kwestia poradzenia sobie z tym wyjątkowym wyzwaniem jakim jest rywalizacja w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen.

Kobayashi w ostatnich tygodniach skacze naprawdę bardzo dobrze, powtarzalnie i stabilnie. To jeden z zawodników, którzy muszą znaleźć się na krótkiej liście faworytów. Podobnie jak Kamil czy Piotr - uważa Niemiec Karl Geiger, który podczas zawodów może być liderem niemieckiej kadry. 4. skoczek Pucharu Świata w gronie faworytów wymienił dwóch Polaków i nie jest to "zagranie pod publiczkę". Piotr Żyła co prawda zaliczył słabszy start w mistrzostwach Polski dwa dni temu, ale forma jaką prezentował od początku sezonu (5 miejsc na podium PŚ) każe również stawiać go w roli faworytów. Zresztą dwa lata temu Żyła pokazał, że na turnieju stać go na wiele. Zajął 2. miejsce ustępując jedynie Stochowi o 35 punktów.

Z kolei Kamil Stoch mówił w Engelbergu, że na turniej pojedzie wyluzowany i spokojny. Ja mogę tam spokojnie skakać. Już nic nie muszę. Niech się inni szarpią - stwierdził dwukrotny triumfator TCS. W ostatniej edycji Stoch wygrał wszystkie cztery konkursy wyrównując rekord Svena Hannavalda. Teraz może skakać bez absolutnie żadnej presji, co powoduje, że będzie dla rywali wyjątkowo groźny. A forma? Zawody w Zakopanem i pewne zwycięstwo w mistrzostwach kraju pokazały, że nie musimy się martwić.

Turniej Czterech Skoczni to jednak wyjątkowy fragment sezonu i trudno oczekiwać, by już nikt inny nie włączył się do walki. W Engelbergu dobrą dyspozycję pokazał cytowany już Karl Geiger. Może być najmocniejszym z Niemców, choć ta reprezentacja ma wielu dobrych zawodników, których stać na dobre wyniki w poszczególnych konkursach, ale czy na walkę w klasyfikacji generalnej TCS? Jako drużyna jesteśmy najsilniejsi z Polakami. Ale brakuje nam zawodnika na pierwsze miejsce. Takiego, o którym można powiedzieć, że jest na poziomie Ryoyu Kobayashiego lub Kamila Stocha - powiedział Jens Weisslfog w rozmowie ze "Stuttgarter Zeitung". Zdaniem czterokrotnego zwycięzcy TCS największe szanse z Niemców ma mistrz olimpijski Andreas Wellinger. Wielkie oczekiwania będą towarzyszyć nie tylko Niemcom ale i Austriakom, którzy wygrywali Turniej nieprzerwanie w latach 2009-2015. Z potęgi niewiele jednak zostało. Austria może liczyć jedynie na Stefana Krafta, który odbierał główną nagrodę zamykając serię zwycięstw Austriaków.

Nie wolna zapominać też o Norwegach, którzy co prawda sezon zaczęli przeciętnie, ale teraz mogą odpalić z formą. Johann Andre Forfang czy Robert Johansson to skoczkowie, których stać na włączenie się do walki. Pytanie, ile zwycięstw w poszczególnych konkursach będzie potrzebne do tego by triumfować w całym Turnieju. Zdarzały się przecież edycje, podczas których w Bischofshofen główną nagrodę zdobyli zawodnicy bez ani jednego konkursowego zwycięstwa. Od ostatniej takiej sytuacji mija właśnie 20 lat. W sezonie 1998/99 w taki sposób triumfował Fin Janne Ahonen.

A co mogą liczyć pozostali Polacy? Dawida Kubackiego na pewno stać na walkę o wysokie lokaty. Dwa lata temu był 15., a przed rokiem 6. Czy teraz powalczy o czołową piątkę? Na pewno ma możliwości. Dla Stefana Huli i Macieja Kota celem powinno być regularne punktowanie w Pucharze Świata. Hula jest na razie w przeciętnej formie, a Kot od początku sezonu ma problemy z sylwetką w locie. Jakub Wolny miewał już przebłyski dobrej dyspozycji, ale także trudno oczekiwać od niego wielkich wyników. W poprzednim sezonie debiutował w TCS i punkty zdobył jedynie w Innsbrucku. Teraz może więc poprawić swój wynik. Ostatni z naszych zawodników Aleksander Zniszczoł wypracował sobie miejsce startowe w turnieju dobrymi wynikami w Pucharze Kontynentalnym. Każdy punkt Pucharu Świata będzie dla niego na pewno cenną dawką pewności siebie.

 (j.)