„Sędzia nie widział krążka, więc nie mógł uznać gola. Dla mnie sprawa była oczywista. Dokładnie czułem, gdzie jest krążek - był pod parkanem” - tak bramkarz Ciarko PBS Bank KH Sanok Przemysław Odrobny komentuje w rozmowie z dziennikarką RMF FM Edytą Bieńczak kontrowersyjną sytuację z meczu półfinałowego Pucharu Polski z Cracovią. Sędziowie dopiero po długiej analizie nagrania wideo zdecydowali, że zespół spod Wawelu nie zdobył bramki. „Dzisiaj włożymy całe serce w to, żeby zatrzymać Puchar w Sanoku” - deklaruje przed finałowym pojedynkiem z JKH GKS Jastrzębie.

Odrobny przyznaje, że półfinałowy mecz z Cracovią nie był łatwym pojedynkiem. To jest półfinał Pucharu Polski, te mecze rządzą się swoimi prawami. Każdy stara się nie stracić bramki pierwszy i tak było wczoraj. W pewnym momencie te bramki zaczęły padać szybko. Zrobiło się nieciekawie, było 3:1 dla zespołu z Krakowa. Ale po drugiej tercji przedyskutowaliśmy sobie w szatni to, co stało się na lodzie, i powiedzieliśmy sobie: "Jest 20 minut. Potrafiliśmy wygrać z Cracovią, przegrywając w trakcie meczu 6:1 czy nawet 6:0, więc nic się nie stało, gramy dalej". No i udało się, wygraliśmy po sensacyjnych karnych. Jesteśmy zadowoleni - mówi.

Podkreśla, że nie miał wątpliwości, kiedy w serii rzutów karnych, które miały rozstrzygnąć losy meczu, sędziowie zdecydowali się na obejrzenie nagrania wideo po strzale zawodnika Cracovii Josefa Fojtika. Dla mnie sprawa była oczywista - bramki nie było. Był strzał, krążek był pod parkanem, dokładnie czułem, gdzie ten krążek jest. Żaden sędzia - ani główny, ani liniowy - nie mógł zobaczyć tego krążka, bo on był cały schowany pod parkanem i tak naprawdę tylko ja czułem, czy jest bramka, czy nie. A jeśli sędzia nie widzi krążka, nie może uznać gola. Obróciłem się w ostatniej chwili dla bezpieczeństwa - żeby nie wjechać cały do bramki. Sędzia główny pokazał gola z niewiadomych przyczyn, sędzia liniowy powiedział mu, że nie ma tej bramki, więc zadecydował, że jedzie na analizę wideo. No i gola nie uznał - relacjonuje.

Nie dziwi go mało sportowe zachowanie niektórych zawodników Cracovii, którzy m.in. sugerowali, że mecz był ustawiony. Myślę, że działały emocje. Tak to jest w sporcie, z takich złych emocji wywodzą się też faule. Na pewno zabolało ich mocno, że to nie oni wygrali, dlatego pewnie ich poniosło - podsumowuje.

Podkreśla też, że nastawienie zespołu przed finałowym meczem z drużyną z Jastrzębia jest bardzo dobre. Uważam, że przygotowaliśmy się do tego meczu dobrze. Teraz wszystko zależy od tego, jaka będzie dyspozycja na lodzie. Wydaje mi się, że będzie jeszcze lepsza niż wczoraj, jesteśmy optymistami. Myślimy, że uda się zatrzymać Puchar w Sanoku. Zrobimy wszystko, żeby odnieść to trzecie, historyczne zwycięstwo. Włożymy w to serce i umiejętności - deklaruje.

Z Sanoka Edyta Bieńczak