Węgrzy, którzy ucierpieli po wycieku toksycznej mazi z fabryki aluminium Ajka, czekają na pomoc. Brakuje suchego prowiantu, produktów do przygotowania ciepłych posiłków, wody i nowych ubrań - relacjonuje specjalny wysłannik RMF FM Piotr Glinkowski. Ale oprócz szeroko rozumianej pomocy humanitarnej Węgrzy pilnie potrzebują ekspertów, którzy mają doświadczenie w odkażaniu i ograniczeniu ekologicznych szkód.

Do tej pory zauważyłem jedynie dwa punkty, w których można się zwrócić się o pomoc. Pierwszy usytuowany jest w urzędzie miasta, kolejny przy kościele, gdzie działa Maltański Krzyż - opowiada Piotr Glinkowski. Przede wszystkim dostarczamy jedzenie wojsku, strażakom i policji. Pożywienie zapewniamy także cywilom i lokalnym mieszkańcom - mówią mu przedstawiciele organizacji.

W tej chwili na skażonym terenie działają jedynie organizacje z Węgier. Mieszkańcy czekają na konwoje z zagranicy - w tym z Polski.

Nadejść ma także pomoc ekspercka. Źródła w Brukseli twierdzą, że takie wsparcie zaoferowały już Polska, Słowacja, Szwecja i Austria.

Węgrzy czyszczą drogi i domy z czerwonej mazi

W Devecser, gdzie jest Piotr Glinkowski, na ulice wyjechał ciężki sprzęt. Pojawiły się setki żołnierzy, strażaków i policji. Służby będą teraz udrożniać lokalne drogi. Część z jest bowiem nieprzejezdna. Zalega na nich czerwona maź.

Górna część wioski jest już stosunkowo czysta, to widać. Ale w dolnych partiach w niektórych miejscach, nadal drogi pokryte są kilkucentymetrową warstwą czerwonej mazi - powiedział naszemu wysłannikowi Jan Czujko, kapitan węgierskiej armii. Piotr Glinkowski próbowałem wjechać w głąb zniszczonego miasteczka, ale został zatrzymany przez wojsko. Jak tłumaczył mu Czujko, dalsza podróż prostu jest zbyt niebezpieczna.

Jak przyznaje nasz dziennikarz, rzeczywiście po zalanej drodze jeździ się bardzo ciężko. Wszędzie unosi się pył, mój samochód jest cały czerwony. W miejscach, gdzie jest więcej szlamu, bardzo ciężko się oddycha. Konieczne są specjalne maseczki. Chodzą w nich zarówno dziennikarze, służby oraz mieszkańcy.

Praca w zniszczonych miastach dzieli się na kilka etapów. Najpierw trzeba wyczyścić drogi, następnie czerwonego szlamu trzeba pozbyć się z domów, potem z miasta. Na końcu trzeba odkazić glebę, a to może zając nawet dziesięć lat.

Milion dolarów na pomoc dla ofiar toksycznego wycieku przekazał węgierski milioner George Soros.

W następstwie wycieku w zachodnich Węgrzech blisko miliona metrów sześciennych czerwonego szlamu zginęły cztery osoby, a obrażenia odniosło około 120 ludzi. Ewakuowano kilkaset rodzin. Trująca fala przedostała się do rzeki Marcal, przez którą później wpłynęła do Raby.