Na Węgrzech doszło do katastrofy ekologicznej. Z fabryki aluminium w zachodniej części kraju wyciekły toksyczne chemikalia. Są zabici, ponad 100 osób zostało rannych.

Katastrofalny wyciek na Węgrzech

Zalane tereny Węgier niczym krajobraz marsjański. Relacje Macieja Pałahickiego

Czwartek, 7 października 2010 (11:22)

Około miliona metrów sześciennych toksycznej substancji wyciekło z zakładów aluminiowych na zachodzie Węgier. Czerwona maź zalała m.in. Kolontar i Devecser i Somlovasarhely. To bezsprzecznie największa katastrofa ekologiczna w historii Węgier. Na miejscu tragedii jest reporter RMF FM Maciej Pałahicki.

Oficjalnie mówi się o sześciu zaginionych

Widok jakiego nie da się zapomnieć: domy, ogrody, drogi i pola, wszystko oblepione żrącym szlamem. Gdzieś w tym mule, z pewnością leżą ciała ofiar. Oficjalnie mówi się o sześciu poszukiwanych, nieoficjalnie władze przyznają, że może ich być więcej. Wielu ludzi wciąż poszukuje swoich bliskich - poinformował dzisiaj Maciej Pałahicki.

Wielkie sprzątanie

Trwa wielkie sprzątanie - relacjonował w czwartek rano Maciej Pałahicki. Mieszkańcom pomaga m.in. wojsko, wolontariusze, przedstawiciele organizacji humanitarnych. Większość prac wykonują jednak sami, brodząc w czerwonym szlamie - najczęściej bez rękawiczek. Nikt nie potrafi powiedzieć jaki wpływ na życie mieszkańców będzie miał trujący szlam. Na tym terenie nie powinna już stanąć ludzka stopa, ale ludzie nadal chcą tam żyć.

Budynki zatopione były do wysokości metra

Czerwony muł zalał kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych. Niektóre budynki zatopione były do wysokości jednego metra. To, co dziś udaje się uratować, mieści się nierzadko w niewielkich torbach - opowiada nasz dziennikarz.

To przypomina krajobraz marsjański

Okolice wsi Kolontar, zaraz po tragedii, przypominały krajobraz marsjański. Wszystko pokrywał trujący i żrący szlam. Naprawa tego, co zniszczył muł potrwa miesiące, a nawet lata. Może pochłonąć miliardy euro. Już wiadomo, że nie wszystko uda się uratować - relacjonował Maciej Pałahicki w środę wieczorem.

To było jak tsunami, czerwone tsunami

Wszyscy tu mówią tylko o jednym. Dzienniki telewizyjne w całości poświęcone są temu, co stało się w Ajko i okolicznych wsiach. Tytuły gazet krzyczą o wielkiej katastrofie ekologicznej. To było jak tsunami, czerwone tsunami. - powiedziała naszemu dziennikarzowi mieszkanka jeden z zalanych wiosek.

Wszyscy powinni oddychać w ochronnych maskach

Przez cały czas, przebywający na skażonym ternie powinni oddychać w ochronnych maskach - tak trujący jest czerwony szlam. Żrący ług, silnie zasadowy, powoduje oparzenia, gorsze nawet od poparzeń kwasem.

Maciej Pałahicki

RMF FM
Radio Muzyka Fakty