Tysiące śniętych ryb płyną węgierską Rabą do Dunaju. Do rzeki dotarł żrący szlam z pękniętego zbiornika przy fabryce aluminium w Ajka. Ekipy ratownicze starają się zneutralizować toksyczne substancje, wsypując do wody tony gipsu i wapna.

W mieście Gyor, gdzie Raba wpływa do Małego Dunaju, służby ratunkowe rozdają ulotki ostrzegające przed kontaktem ze skażoną wodą. Mieszkańcy nie powinni pozwolić, by ich zwierzęta, na przykład psy, piły taką wodę. Ludzie nie powinni nawet dotykać tej wody - mówi jeden z rozdających ulotki.

Mieszkańcy miasta nie ukrywają złości. Nie rozumiem, jak to się stało, że władze nie zauważyły problemu. Dlaczego zachowywały się tak nieodpowiedzialnie? Przecież tak trucicielska fabryka powinna być pod szczególnym nadzorem - zaznacza jedna z kobiet.

Pojedyncze śnięte ryby zaobserwowano już w Dunaju. Mogę potwierdzić, że widzieliśmy sporadycznie martwe ryby w głównej gałęzi Dunaju - powiedział agencji AFP regionalny dyrektor do spraw usuwania skutków klęsk żywiołowych Tibor Dobson. Ryby zostały zaobserwowane u zbiegu Raby z Dunajem, gdzie próbki wody wykazały wartość pH 9,1 - zaznaczył. Jak dodał, ryby nie są w stanie przeżyć w wodzie o takim pH.

W następstwie wycieku w zachodnich Węgrzech blisko miliona metrów sześciennych czerwonego szlamu zginęły 4 osoby, a obrażenia odniosło około 120 ludzi. Ewakuowano kilkaset rodzin. Trująca fala przedostała się do rzeki Marcal, przez którą później wpłynęła do Raby. Usuwanie skażenia będzie kosztować miliony euro i potrwa co najmniej rok.