Protesty francuskich policjantów po ataku terrorystycznym na paryskich Polach Elizejskich. Policyjni związkowcy oskarżają rząd i wymiar sprawiedliwości o zbyt łagodne traktowanie zarówno islamskich ekstremistów, jak i pospolitych przestępców. Niezadowolenie funkcjonariuszy jest tak wielkie, że jeden z szefów policyjnych związków zawodowych poparł - w ledwie zawoalowany sposób - prezydencką kandydaturę liderki skrajnej prawicy Marine Le Pen.

Protesty francuskich policjantów po ataku terrorystycznym na paryskich Polach Elizejskich. Policyjni związkowcy oskarżają rząd i wymiar sprawiedliwości o zbyt łagodne traktowanie zarówno islamskich ekstremistów, jak i pospolitych przestępców. Niezadowolenie funkcjonariuszy jest tak wielkie, że jeden z szefów policyjnych związków zawodowych poparł - w ledwie zawoalowany sposób - prezydencką kandydaturę liderki skrajnej prawicy Marine Le Pen.
Paryż. Francuscy policjanci minutą ciszy uczcili pamięć swojego kolegi zabitego w zamachu na Polach Elizejskich /CHRISTOPHE PETIT TESSON /PAP/EPA

Jak donosi paryski korespondent RMF FM Marek Gładysz, szef policyjnej filii Demokratycznej Konfederacji Pracy - potężnej centrali związkowej - wyraził publicznie nadzieję, że niedzielne wybory prezydenckie diametralnie zmienią sytuację polityczną we Francji i że wszystkie osoby podejrzewane o to, że są islamskimi ekstremistami, albo zostaną wydalone z Francji, albo znajdą się pod ścisłą obserwacją służb specjalnych.

To oczywiste wyrażenie poparcia dla liderki Frontu Narodowego Marine Le Pen, która zgłasza takie właśnie propozycje.

Związkowców oburzyła również informacja o tym, że sprawca strzelaniny na Polach Elizejskich powinien siedzieć w więzieniu: został z niego zwolniony warunkowo i nie zgłaszał się na wezwania sędziego, choć miał taki obowiązek.

Tragiczne wydarzenia rozegrały się na Polach Elizejskich w czwartkowy wieczór. Zamachowiec otworzył ogień z broni automatycznej do policjantów, którzy patrolowali obszar w pobliżu stacji metra Franklin D. Roosevelt, mieszczącej się przy jednej z najpopularniejszych wśród turystów ulic handlowych. Napastnik wysiadł z samochodu i zaczął strzelać w kierunku radiowozu: zabił siedzącego w nim policjanta, ranił kolejnych dwóch i kobietę - obywatelkę Niemiec.

Po zamachu terrorysta został zastrzelony na Polach Elizejskich przez funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa.

W piątek paryski prokurator Francois Molins potwierdził, że ataku dokonał 39-letni obywatel Francji Karim Cheurfi. Był on znany francuskiemu wymiarowi sprawiedliwości: kilkakrotnie stawał przed sądem, w tym: za dwukrotne strzelanie do policjantów. W 2005 roku został skazany na 15 lat więzienia, ale po 10 latach zwolniono go warunkowo.

W więzieniach Cheurfi spędził w sumie 14 lat. Jak przekonywał prokurator Molins, w trakcie tych odsiadek nie stwierdzono, by mężczyzna się zradykalizował, czyli przyjął ideologię dżihadu.


(e)