Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wszczęła postępowanie sprawdzające, czy doszło do przestępstwa przy wyborach prezydenckich w komisji w Brukseli. Do urny wrzucono 98 kart do głosowania więcej niż ich wydano.

Postępowanie sprawdzające poprzedza formalną decyzję prokuratury, czy wszcząć śledztwo, czy też odmówić tego. Śledczy mają na to 30 dni. Prokurator wystąpi do Państwowej Komisji Wyborczej o wszelkie materiały tej sprawy. Potem zapewne podejmiemy śledztwo - mówi szef prokuratury Robert Myśliński.

Według PKW, w komisji wyborczej, która mieściła się w polskiej ambasadzie w Brukseli, w trakcie I tury wyborów prezydenckich 20 czerwca wydano 3970 kart do głosowania, a z urny wyjęto ich 4068. W tej komisji wygrał kandydat PO Bronisław Komorowski, który otrzymał 2389 głosów, drugi był kandydat PiS Jarosław Kaczyński z 1052 głosami. Doniesienie w całej sprawie złożyła warszawska komisja wyborcza.

Sekretarz Państwowej Komisji Wyborczej Kazimierz Czaplicki mówił, że w takiej sytuacji przepisy nie przewidują możliwości unieważnienia wyników głosowania. Dodał, że po II turze wyborów będzie można złożyć do Sądu Najwyższego protest wyborczy w tej sprawie. Nie wykluczył, że zrobi to sama PKW, bo - jak mówił - jeśli obwodowa komisja nie potrafi racjonalnie wyjaśnić, skąd się wzięła taka różnica głosów, to zachodzi podejrzenie, że ten wynik nie jest prawdziwy.