W nocy z 6 na 7 września Rosja przeprowadziła zmasowany atak na Kijów, podczas którego po raz pierwszy od początku wojny uszkodzony został główny budynek rządowy Ukrainy. Według potwierdzonych informacji, w dzielnicę rządową uderzyła rosyjska rakieta, a nie dron, jak sądzono na początku. To symboliczny i bezprecedensowy cios w centrum ukraińskiej władzy.
W nocy z soboty na niedzielę Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy rekordową liczbę środków napadu powietrznego - ponad 800 dronów i rakiet. Wśród celów znalazła się dzielnica rządowa w Kijowie. Jak potwierdziła premier Ukrainy Julia Swyrydenko, główny budynek rządowy - siedziba gabinetu ministrów - został trafiony po raz pierwszy od początku pełnoskalowej wojny.
Według relacji świadków i dziennikarzy BBC, w centrum miasta widoczna była ogromna chmura dymu, a na miejsce skierowano śmigłowce gaśnicze. Uszkodzone zostały dach i górne piętra budynku, a strażacy przez wiele godzin walczyli z pożarem.
Wbrew początkowym doniesieniom o możliwym ataku dronem, ukraińskie siły powietrzne oraz administracja wojskowa Kijowa potwierdziły, że w dzielnicę rządową uderzyła rosyjska rakieta manewrująca, której głowica najprawdopodobniej nie eksplodowała. W nocy nad stolicą zaobserwowano przelot dwóch pocisków, a następnie doszło do wybuchów w rejonie budynków rządowych.
Według oficjalnych danych, w trakcie ataku Rosja użyła m.in. rakiet Iskander-K oraz Iskander-M. Większość z nich została zestrzelona przez ukraińską obronę powietrzną, jednak część pocisków dotarła do celu, powodując poważne zniszczenia.


