Powiązany z rosyjskim resortem obrony telegramowy kanał Fighterbomber poinformował, że kilka tygodni temu śmigłowiec Mi-8 z powodu awarii nawigacji wylądował na lotnisku w ukraińskiej Połtawie. Ukraińskie media przekazały jednak, że pilot celowo przekroczył granicę, bo zdecydował się na współpracę z ukraińskim wywiadem wojskowym.

O utracie śmigłowca wielozadaniowego Mi-8 jako pierwszy poinformował telegramowy kanał Fighterbomber. We wpisie poinformowano, że maszyna "zaginęła kilka tygodni temu", prawdopodobnie z powodu awarii nawigacji.

"Próby przywrócenia nawigacji zakończyły się niepowodzeniem. Załoga widziała lotnisko z powietrza i wylądowała na nim. Okazało się jednak, że lotnisko jest w ukraińskiej Połtawie. (Załoga) zdając sobie sprawę, gdzie wylądowała, próbowała ponownie wzbić się w powietrze, ale została zastrzelona" - dodano.

Autor kanału doprecyzował, że życie straciło dwóch członków załogi, a dowódca (pilot) został ranny.

Pilot zdecydował się na współpracę z wywiadem

Jakiś czas później ukraiński dziennikarz Jurij Butusow poinformował na Facebooku, że jakiś czas temu do jednej z baz lotniczych Sił Zbrojnych Ukrainy przyleciał rosyjski śmigłowiec Mi-8. Informację potwierdził Andrij Jusow, przedstawiciel ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR).

Będzie oficjalna informacja. (...) Trzeba trochę poczekać, prace z załogą (śmigłowca) trwają. Wszystko jest w porządku, wkrótce będą nowe wieści - powiedział Jusow, cytowany przez portal stacji Hromadśke.TV.

Zdaniem Ukraińskiej Prawdy, ściągnięcie rosyjskiego śmigłowca na Ukrainę to finał trwającej ponad pół roku specjalnej operacji HUR.

Według wysokich rangą źródeł w służbach specjalnych, ukraiński wywiad zwabił na Ukrainę pilota Mi-8. Śmigłowiec latał pomiędzy dwiema bazami lotniczymi i transportował części do rosyjskich myśliwców Su-27 i Su-30SM.

Ukraińska Prawda twierdzi, że oprócz pilota na pokładzie znajdowało się dwóch innych członków załogi, którzy nie wiedzieli, dokąd lecą. Ostatecznie Mi-8 wylądował w obwodzie charkowskim.

Portal podał, że "w wyniku operacji specjalnej" zginęło dwóch członków załogi. Pilotowi nic się nie stało - miał zdecydować się na współpracę z HUR. Co ciekawe, wcześniej z terytorium Rosji na Ukrainę przewieziona została jego rodzina.

Maszyna, która wylądowała na lotnisku w Połtawie, wkrótce rozpocznie służbę w Siłach Zbrojnych Ukrainy.

"Wszyscy są w Rosji"

Doniesienia ukraińskich mediów skomentował wspomniany wcześniej telegramowy kanał Fighterbomber. Autor nazwał informację o "półrocznej operacji ukraińskiego wywiadu" śmieciową.

"Rodziny i bliscy członków załogi są ze mną w bezpośrednim kontakcie niemal przez cały czas. Wszyscy są w Rosji" - podkreślono.

Smaczku sprawie dodaje fakt, że wewnątrz kabiny śmigłowca Ukraińcy znaleźli naklejkę... Fighterbombera. Jeden z członków załogi był jego fanem.