Wagnerowcom w Bachmucie rosyjski MON obiecał rzekomo "tyle sprzętu i amunicji, ile będą potrzebowali do zajęcia miasta". Nic z tego. Jewgienij Prigożyn wygłosił właśnie kolejną tyradę, w której poinformował, że sprzętu dla jego żołnierzy dalej nie ma, a Moskwa uzna jego wycofanie się spod Bachmutu za "zdradę ojczyzny".

Szef grupy Wagnera po raz drugi w odstępie kliku dni zapowiedział, że opuści Bachmut, jeśli nie otrzyma wystarczającej ilości amunicji do prowadzenia dalszych działań zbrojnych. 

Gdy Moskwa świętowała zwycięstwo nad III Rzeszą, Prigożyn w pełnej wulgaryzmów nagranej wcześniej tyradzie przemówił ponownie:

Wczoraj przyszedł rozkaz. Jeśli opuścimy nasze pozycje, zostanie to uznane za zdradę ojczyzny. To jest wiadomość dla nas. Ale jeśli nie będzie amunicji, to odejdziemy i to my będziemy pytać, kto naprawdę zdradził ojczyznę. Najwidoczniej zdrajcą jest ten, który podpisał zgodę na dostawy.

Jewgienij Prigożyn dał rosyjskiemu resortowi obrony ostatnią szansę i oznajmił, że jego wojska pozostaną w Bachmucie jeszcze "kilka dni" i zaczekają na amunicję.

Wagnerowcy mają kłopot z dostawami

Kilka dni temu szef wagnerowców wygłosił płomienne i wyjątkowo wulgarne przemówienie, w którym oskarżył Sergieja Szojgu i Walerija Gierasimowa o brak dostaw sprzętu i amunicji dla walczących w Bachmucie. W poniedziałek Prigożyn był już spokojniejszy i przekazał, że rosyjski resort obrony obiecał mu szybkie i regularne dostawy.

Dzisiaj jednak "kucharz Putina" był w zdecydowanie gorszym humorze, gdy stwierdził, że Grupa Wagnera otrzymała tylko 10 proc. tego, o co prosiła. Zostaliśmy oszukani - skwitował Prigożyn.

Analitycy uważają, że emocjonalne wystąpienia szefa wagnerowców ma spowodować przerzucenie winy za niepowodzenia na froncie na rosyjską generalicję. Bitwa o Bachmut trwa od 10 miesięcy.

W dzisiejszej tyradzie Jewgienij Prigożyn, który twierdzi, że Grupa Wagnera kontroluje 95 proc. Bachmutu, oskarżył też oddziały regularnego wojska o ucieczkę z pola walki, co spowodowało odsłonięcie kilku kilometrów linii frontu.

Problem nie leży w żołnierzach. Problemem jest to, że nie ma nikogo, kto by żołnierzami zarządzał i dawał im zadania. Ryba psuje się od głowy - ponownie oskarżał we wtorek Prigożyn.