Kiedy prowadzisz w Rosji tajną operację służb specjalnych, pamiętaj, by wziąć pod uwagę, że działasz w Rosji. Szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy gen. Wasyl Maluk, opowiadając o kulisach słynnej akcji "Pajęczyna", zdradził, że wystąpiły wówczas nieprzewidziane problemy, które spowodowały opóźnienie operacji o miesiąc. W Rosji w tym okresie miało miejsce wiele świąt, które były hucznie celebrowane przez rosyjskich przewoźników - niezbędnych do przeprowadzenia przez Ukraińców "Pajęczyny". "Rosyjscy kierowcy wpadli w cug alkoholowy" - mówi szef SBU.
Operacja "Pajęczyna" to szeroko zakrojona ukraińska operacja specjalna przeprowadzona w czerwcu 2025 roku przeciwko rosyjskiemu lotnictwu strategicznemu. Polegała na skoordynowanych atakach dronowych, przeprowadzanych z naczep ciężarówek rozmieszczonych na terytorium Rosji. Celem były strategiczne lotniska i strategiczne bombowce, m.in. Tu-22, Tu-95 i Tu-160. Uszkodzeniu uległy także samoloty wczesnego ostrzegania A-50 Trzmiel, których Rosja posiada w swojej flocie zaledwie kilka.
Według dostępnych informacji, w wyniku operacji zniszczono lub uszkodzono ponad 40 rosyjskich bombowców. Ataki te ograniczyły zdolności Rosji do przeprowadzania zmasowanych uderzeń rakietowych na Ukrainę, a także poddały w wątpliwość zdolności Moskwy do przeciwdziałania aktom sabotażu i działaniom obcych służb na rosyjskim terytorium.
By zrealizować swoje plany, ukraińskie służby utworzyły przedsiębiorstwo - firmę logistyczną w rosyjskim Czelabińsku (miasto obwodowe w azjatyckiej części Rosji). Wynajęto biura i magazyny. Żeby było ciekawiej, siedziba "firmy logistycznej" znajdowała się tuż obok kwater lokalnego oddziału Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji.
Skoro firma logistyczna, to trzeba zadbać o transport. Ukraińcy kupili pięć ciężarówek i zatrudnili zawodowych kierowców, którzy jeszcze bardziej uwiarygodnili przedsięwzięcie. Później natomiast zorganizowano import objętych sankcjami towarów do Rosji. Innymi słowy - stworzono wszelkie podstawy, by sądzić, że spółka z Czelabińska jest zwyczajną rosyjską firmą transportową.
Cała operacja polegała na przewiezieniu w pobliże strategicznych rosyjskich lotnisk wojskowych ciężarówek załadowanych "samowystarczalnymi" domkami myśliwskimi. Domki były wyposażone w sprowadzone dzięki złamaniu sankcji baterie ekologiczne i panele słoneczne. Rzecz w tym, że sprzęt nie służył do utrzymywania energii w domkach, ale do ładowania schowanych w nich dronów. Dzięki temu - jak wyjaśnił szef SBU Wasyl Maluk - bezzałogowce były gotowe do odpalenia w każdym momencie, nawet w trakcie siarczystych mrozów.
"Domki" podjeżdżały pod lotniska, a ze zrzuconych plandek wylatywały roje dronów, które rozbijały się później na kadłubach rosyjskich samolotów. Ale jak się okazuje, nie wszystko przebiegło po myśli ukraińskich służb...


