Tłumaczkę trzeba było zastąpić. Kobieta nie wytrzymała emocji związanych ze słowami 11-letniego Romana. Chłopiec, którego matka zginęła w rosyjskim ataku, a sam miał poparzone ciało i wiele innych obrażeń, dziś w Parlamencie Europejskim opowiadał o losie dzieci w czasie wojny. Dyskusja na ten temat odbyła się po pokazie serii dokumentów dotyczącej tej kwestii.

  • 14 lipca 2022 roku podczas rosyjskiego ataku na Winnicę Roman stracił mamę i sam został ciężko ranny, przechodząc 35 operacji.
  • Mimo traumatycznych przeżyć Roman zachowuje optymizm i apeluje o wsparcie dla ukraińskich dzieci.
  • Wojna w Ukrainie przynosi ogromne cierpienie najmłodszym - tysiące dzieci zostało zabitych, rannych lub porwanych, a miliony musiały opuścić swoje domy.
  • Rosyjskie ataki niszczą szkoły i szpitale, pozbawiając dzieci dostępu do edukacji i opieki medycznej.
  • Najnowsze informacje z Polski i świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.

"Widziałem ją pod gruzami i zauważyłem jej włosy"

Historia Romana Oleksiwa przypomina nam o tym, o czym łatwo zapomnieć słuchając wypowiedzi polityków czy statystyk z frontu - że wojna to przede wszystkich tragedia zwykłych ludzi.

14 lipca 2022 roku Rosjanie zaatakowali Winnicę. Tego dnia Roman i jego mama przyszli do szpitala, bo kobieta miała zaplanowaną wizytę kontrolną. Niestety w budynek trafiły trzy rosyjskie rakiety - zginęło 28 osób, ponad 200 zostało rannych. 

To był ostatni raz, kiedy widziałem moją mamę i ostatni raz, kiedy mogłem się z nią pożegnać - mówił chłopiec w europarlamencie. Te słowa wywołały emocjonalną reakcję tłumaczki. Kobieta zaczęła płakać i przez chwilę nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Pomoc przy tłumaczeniu zaoferował w tym momencie mężczyzna z widowni, prawdopodobnie polityk. Roman tymczasem kontynuował swoją wypowiedź. 

Widziałem ją pod gruzami i zauważyłem jej włosy. Mogłem dotknąć jej włosów i mogłem się z nią pożegnać - przyznał 11-latek.

35 operacji

Roman atak przeżył, ale został poważnie ranny - miał krwotok wewnętrzny, miał złamane dwie ręce, w jego ciele znalazły się odłamki. Miał też bardzo rozległe poparzenia. W sumie chłopiec przeszedł 35 operacji - podaje Radio Wolna Europa. Przez jakiś czas na twarzy musiał nosić specjalną maskę i ochronne rękawiczki - to właśnie w tym czasie, rok po tragedii, spotkał się z papieżem Franciszkiem na Międzynarodowym Szczycie nt. Praw Dzieci. Zdjęcie chłopca wtulonego w ramiona papieża obiegło świat.

Mimo tak traumatycznej historii chłopiec zachowuje optymizm. Chcę wam powiedzieć, że kiedy jesteśmy razem, jesteśmy silni i nigdy, przenigdy nie wolno się poddawać. Musimy dalej wspierać ukraińskie dzieci - mówił w Parlamencie Europejskim w Strasbourgu. Przyznał też, że chce iść w ślady swojej mamy, która była akordeonistką i nauczycielką - dlaczego uczy się muzyki i tańca. 

Historia jego tragedii i powrotu do zdrowia była inspiracją do nakręcenia filmu "Romchyk" o jego życiu, który został pokazany papieżowi Franciszkowi przed jego śmiercią - podaje metro.co.uk.

Różne oblicza tragedii dzieci

Na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP czytamy, że według szacunków, Rosjanie porwali już około 20 tysięcy ukraińskich dzieci. Prawdziwa liczba może być jednak znacznie wyższa, bo brakuje rzetelnych statystyk. O powrót uprowadzonych dzieci do ojczyzny nieustannie apelują organizacje broniące praw człowieka.

Wojna w Ukrainie każdego tygodnia zbiera tragiczne żniwo wśród najmłodszych. Co najmniej 16 dzieci ginie lub zostaje rannych w wyniku działań zbrojnych. W ciągu trzech lat konfliktu ponad 2500 dzieci zostało zabitych lub odniosło obrażenia. Skala przymusowych migracji jest ogromna - ponad 5,1 miliona dzieci musiało opuścić swoje domy. Około 3,7 miliona osób jest wewnętrznie przesiedlonych, a 6,86 miliona przebywa poza granicami kraju, głównie w Europie.

Wojna nie oszczędza także infrastruktury edukacyjnej. W ciągu ostatnich trzech lat ponad 1600 szkół zostało uszkodzonych lub zniszczonych. To sprawia, że aż 40 procent dzieci nie ma dostępu do przedszkola, a tyle samo uczniów może się kształcić jedynie zdalnie lub w systemie hybrydowym. Dla wielu młodych Ukraińców szkoła stała się miejscem nieosiągalnym.

Rosyjskie ataki nie omijają również placówek medycznych. W ciągu trzech lat wojny niemal 800 szpitali zostało uszkodzonych, w tym oddziały pediatryczne i położnicze. Szczególnie tragiczne były naloty na szpital w Mariupolu w marcu 2022 roku, gdzie rannych zostało ponad 17 osób, a wiele innych - w tym dzieci - znalazło się pod gruzami. W kolejnych latach ataki dotknęły m.in. Charków, Dniepr i Kijów. 8 lipca 2024 roku ostrzelany został szpital dziecięcy w stolicy Ukrainy, a 11 lipca 2025 roku - szpital położniczy w Charkowie, gdzie rannych zostało 9 osób, w tym matki i noworodki.