Ogłoszenie „częściowej mobilizacji” w Rosji jest odzwierciedleniem wielu rosyjskich problemów w trakcie inwazji na Ukrainę – ocenia amerykański ośrodek analityczny ISW. W najbliższych miesiącach nie zmieni sytuacji na froncie i nie jest jasne, czy może na nią wpłynąć w 2023 r.

"Ogłoszenie częściowej mobilizacji przez rosyjskiego prezydenta Władimira Putina jest odzwierciedleniem licznych problemów, z którymi zmaga się Rosja w słabnącej inwazji na Ukrainę" - zauważa Instytut Badań nad Wojną (ISW) w najnowszym raporcie. Rosja nie rozwiąże tych problemów w nadchodzących miesiącach.

Według ISW mobilizacja nie zmieni przebiegu wojny do końca bieżącego roku i "może lub nie" istotnie wpłynąć na zdolność Rosji do jej kontynuowania na bieżącym poziomie w roku następnym.

Zmobilizowanie części rezerwistów, które zapowiedziały rosyjskie władze, "nie pozwoli na stworzenie istotnych zasobów do walki w ciągu miesięcy". Nie jest też do końca jasne, czy umożliwi zniwelowanie rosyjskich strat i utrzymanie sił na froncie na obecnym poziomie w 2023 r.

To oznacza, że mobilizacja "nie pozbawi Ukrainy szansy na wyzwolenie większej liczby okupowanych terenów do i w trakcie okresu zimowego".

Grupy mniej zdolne do walki

ISW wskazuje, iż Putin i jego minister obrony Siergiej Szojgu zapewniali, że nie planują rozszerzania mobilizacji poza rezerwistów, co ma na celu uciszenie obaw co do rozszerzenia poboru.

Analitycy ISW zwracają uwagę, że nie wiadomo, ilu rezerwistów Rosjanie zaangażowali do wojny z Ukrainą do tej pory. Prawdopodobnie Rosja wykorzystała już najlepiej przygotowane siły rezerwy i obecnie sięgnie po grupy mniej zdolne do walki. ISW zaznacza, że przede wszystkim siły te są słabo przygotowane, a roczne przeszkolenie w ramach obowiązkowej służby wojskowej "nie daje czasu, by nauczyć się być żołnierzem".

Odpowiednie wyszkolenie może zająć od tygodni do miesięcy. Nie jest jasne, jaki zakres szkolenia przed wysłaniem na front przewidziano dla mobilizowanych.

Oprócz ogłoszonej oficjalnie "częściowej mobilizacji" w rosyjskich regionach kontynuowana jest tzw. ukryta mobilizacja, w ramach której obywatele są zachęcani do zaciągu dobrowolnego.

Co z groźbami jądrowymi?

Odnosząc się do "gróźb jądrowych" Putina, ISW zaznacza, że w swoim przemówieniu nie powiedział on wprost, iż parasol atomowy obejmie nowo zaanektowane tereny, ani nie połączył mobilizacji z aneksją ukraińskich terytoriów.

"Wymienienie tych trzech wątków (broni atomowej, mobilizacji i "referendów" aneksacyjnych) w jednym wystąpieniu ewidentnie miało zasugerować związek pomiędzy nimi, jednak Putin wypowiadał się tak, by nie wskazać go jednoznacznie" - ocenia ISW. Uwagi na temat możliwości użycia broni jądrowej Putin uzasadniał rzekomymi groźbami ze strony Zachodu.

Według amerykańskich analityków "przemówienia Putina nie powinno się traktować jako otwartej groźby użycia przez Rosję broni nuklearnej przeciwko Ukrainie w przypadku kontynuowania kontrofensywy na okupowanych terytoriach po ich aneksji".

Putin nie wskazał również na bezpośredni związek pomiędzy aneksją i częściową mobilizacją, uzasadniając tę drugą długością frontu i zachodnim wsparciem dla Ukrainy.

"Zarówno Putin, jak i Szojgu podkreślali fałszywą narrację, że Rosja walczy nie z Ukrainą, lecz z NATO i z Zachodem" - zaznacza ISW. Nie różni się ona niczym od dotychczasowych rosyjskich tez, używanych do uzasadnienia inwazji na terytorium sąsiada.