W tym tygodniu mija termin ultimatum, jakie Donald Trump dał Władimirowi Putinowi. Prezydent Stanów Zjednoczonych musi podjąć decyzję, bo czas dawany rosyjskiemu przywódcy nie przybliża nas do pokoju w Ukrainie.

Donald Trump jest krytykowany za to, że wyznacza Władimirowi Putinowi kolejne terminy. Jeszcze przed zaprzysiężeniem obiecywał zakończenie wojny w 24 godziny. Powoływał się na dobre relacje z prezydentem Rosji. Był czas na rozmowy, było 50-dniowe ultimatum, ostatecznie skrócone do 10 dni.

Wydaje się, że prezydent Stanów Zjednoczonych zrozumiał to, o czym od dawna mówili europejscy politycy, a gospodarz Białego Domu nie słuchał - że Władimir Putin co innego mówi, a co innego robi. I faktycznie - sam prezydent USA ostatnio zauważył, że rosyjski przywódca mówi mu przez telefon, że chce pokoju, a kilka godzin później dokonuje kolejnego ataku powietrznego na obiekty cywilne. Piątek jest tym dniem, kiedy powinno się coś wydarzyć. W piątek mija czas, jaki Donald Trump dał Władimirowi Putinowi.

W Białym Domu narasta zniecierpliwienie

Czy w tym tygodniu prezydent Stanów Zjednoczonych zdecyduje się zaostrzyć swoją politykę względem Rosji i krajów, które z nią handlują? Czy nałoży cła? Widzimy już zmianę w podejściu do Moskwy. Wypowiedzi przedstawicieli USA są inne niż jeszcze kilka tygodni temu. W Białym Domu narasta zniecierpliwienie. Nie sposób pojąć, co jest w umyśle Putina, bo jest chory, pokręcony i nielogiczny - powiedział np. ambasador USA przy NATO Matthew Whitaker.

Dyplomata stwierdził, że podczas wizyty w Moskwie wysłannik prezydenta Steve Witkoff dostarczy rosyjskiemu prezydentowi ultimatum, a amerykańskie sankcje mogą pozbawić Rosję głównego źródła finansowania wojny. Jak dodał ambasador USA przy NATO, gospodarz Kremla wie, że jedynym dużym źródłem dochodów jest obecnie eksport gazu i ropy naftowej m.in. do Chin, Indii i Brazylii, a jeśli amerykański prezydent nałoży na ten eksport sankcje i cła, to "mogłoby to naprawdę podważyć jego zdolność do finansowania tej wojny". To ultimatum będzie polegało na tym, że trzeba wprowadzić zawieszenie broni. Czas teraz powstrzymać zabijanie. Tego właśnie naprawdę chce prezydent Trump - dodał Matthew Whitaker w wywiadzie dla telewizji Newsmax.

Indie na celowniku Donalda Trumpa

Donald Trump już zapowiedział nałożenie wyższych ceł na towary z Indii ze względu na to, że kraj ten kupuje ropę naftową z Rosji. Jak stwierdził, Indie kupują tańszy rosyjski surowiec na własne potrzeby, ale też odsprzedają go z zyskiem i nie obchodzi ich los ofiar wojny w Ukrainie.

"Indie nie tylko kupują ogromne ilości rosyjskiej ropy, ale też później znaczną jej część sprzedają na wolnym rynku z dużym zyskiem. Nie obchodzi ich, ile osób w Ukrainie ginie od rosyjskiej machiny wojennej" - napisał prezydent Stanów Zjednoczonych na swoim portalu społecznościowym Truth Social. "Z tego powodu znacznie podniosę cło płacone przez Indie Stanom Zjednoczonym" - ogłosił.

Od rozpoczęcia przez Rosję pełnoskalowej inwazji na Ukrainę Indie stały się jednym z największych kupców rosyjskiej ropy naftowej. Według agencji Reutera w 2025 roku zwiększyły import tego surowca o 1 proc. w porównaniu do 2024 r. i sprowadzają średnio 1,75 mln baryłek dziennie. Rosja stała się głównym źródłem surowca dla Indii, mimo że przed wojną przypadał na nią tylko ułamek dostaw do tego kraju.

Ale tu, w Waszyngtonie, komentatorzy oczekują też innych, stanowczych decyzji wobec Rosji. Padają też pytania o dalsze wspieranie Ukrainy, w związku z tym, że Władimir Putin nie wydaje się być skory do zawarcia porozumienia pokojowego.

Opracowanie: