Administracja USA ostrzegła osoby, które były źródłem informacji ujawnionych w przecieku WikiLeaks, że grozi im niebezpieczeństwo. Niektórym zapewniono nawet przeprowadzkę do bardziej bezpiecznych miejsc w kraju lub za granicą.

Jak twierdzi "New York Times", chodzi o urzędników rządowych w obcych krajach, działaczy obrony praw człowieka i biznesmenów. Departament Stanu, którego tajne raporty przeciekły do WikiLeaks, nie ujawnia szczegółów operacji ochrony swoich źródeł.

Administracja Baracka Obamy wiele razy podkreślała, że przecieki WikiLeaks nie wywołały poważniejszych skutków dla dyplomacji USA. Jak pisze "NYT", są jednak dowody, że utrudniły one kontakty między dyplomatami amerykańskimi a działaczami praw człowieka, zwłaszcza w takich krajach jak Afganistan i Pakistan.