Ministerstwo Pracy umywa ręce w sprawie sklepu z dopalaczami w Płońsku. Nie ma zamiaru interweniować ani doradzać miejscowemu urzędowi pracy, który dofinansował powstanie sklepu kwotą 19 tysięcy złotych. Urzędnicy poprosili o opinię Warszawę, bo nie mają pewności, czy mogą wystąpić o zwrot części dotacji. Resort pracy odpowiada jednak, że nie jest stroną sprawy i to nie on podpisał taką umowę.

Jak podkreśla rzeczniczka resortu Bożena Diaby, ministerstwo nie nadzoruje bezpośrednio powiatowych urzędów pracy: Starosta jest tutaj stroną, starosta sprawuje nadzór nad powiatowym urzędem pracy i starosta ma podjąć decyzję. Nasze opinie nie są wiążące.

Ale starosta również nie chce się w to mieszać, wszyscy umywają ręce - narzeka dyrektor płońskiego urzędu pracy Teresa Banasiak. I pyta: Jak nie są stroną, jak oni dają pieniądze i mają prawo kontrolować?

Urząd Pracy musi rozliczyć wydaną dotację do poniedziałku. Pismo z Warszawy - choć reporterowi RMF FM Pawłowi Świądrowi udało się ustalić jego treść - jeszcze nie zostało wysłane.

Za część z 19 tysięcy złotych dotacji mężczyzna otwierający sklep kupił w Anglii dopalacze. I nawet jeśli zrobił to zgodnie z prawem, niesmak pozostaje, bo kupił je za nasze pieniądze. A zamieszania można by uniknąć, gdyby urząd pracy dokładniej przyglądał się, jakie programy dofinansowuje.