Holenderscy deputowani domagają się zwrotu fragmentów wraku malezyjskiego boeinga, które mają trafić do rosyjskiego muzeum jako dowód, że maszyna została zestrzelona przez ukraiński myśliwiec. Jednocześnie holenderskie media informują, że grupa międzynarodowych ekspertów podważyła wskazania z rosyjskich radarów, świadczące rzekomo o zestrzeleniu samolotu przez Ukraińców.

Rosyjscy weterani ze stowarzyszenia "Braterstwo broni" twierdzą, że otrzymali fragmenty wraku od mieszkańców Donbasu w podziękowaniu za pomoc humanitarną. Chcą je wystawić w muzeum II wojny światowej w miejscowości Jejsk nad Morzem Azowskim. Holenderski poseł, Han ten Broeke z rządzącej koalicji nazwał to brakiem poszanowania dla ofiar katastrofy.

Szczątki samolotu stanowią ważny dowód w śledztwie i śledczy starają się odzyskać wszystkie fragmenty zestrzelonej maszyny. Holenderscy posłowie domagają się, by sprawę wyjaśnił szef dyplomacji.

Holenderskie media informują także, że czterech międzynarodowych ekspertów od radarów i kontroli ruchu lotniczego zbadało rosyjskie zdjęcia z radarów i stwierdziło, że nie ma na nich dowodów świadczących o tym, iż MH17 zestrzelił ukraiński myśliwiec. Zdaniem ekspertów na podstawie rosyjskich zdjęć z radarów nie można stwierdzić obecności ukraińskiego myśliwca typu SU-25, który jakoby miał zestrzelić malezyjski samolot.

(mn)