Międzynarodowi obserwatorzy wraz z ekspertami medycyny sądowej z Holandii i Australii dotarli na miejsce katastrofy malezyjskiego samolotu pasażerskiego na wschodzie Ukrainy. Informację przekazała OBWE. Jeszcze rano podawano, że dostęp do rejonu, w którym znajduje się wrak Boeinga 777 jest zablokowany przez separatystów.

"Obserwatorzy OBWE dotarli na miejsce katastrofy samolotu MH17 po raz pierwszy od prawie tygodnia; towarzyszą im czterej eksperci z Holandii i Australii. Aby tam dotrzeć wykorzystali nową trasę" - poinformowało OBWE na Twitterze.

Wcześniej Ukraina zapewniała, że zgodnie z deklaracją prezydenta Petra Poroszenki nie prowadzi działań wojennych w 20-kilometrowej strefie wokół miejsca, gdzie rozbił się samolot.

Jeszcze rano wicepremier Wołodymyr Hrojsman oświadczył, że grupa obserwatorów i ekspertów została zatrzymana "przez terrorystów, którzy wyjaśnili, że miejsce to jest niebezpieczne i zabronili jej jechać dalej". 

Wstrzymali ogień

Wczoraj Hrojsman ogłosił natomiast, że Ukraina nie będzie odbijała tego miejsca z rąk separatystów siłą. Jeden z przywódców rebeliantów z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Andriej Purgin ogłosił z kolei, że jego podwładni gotowi są pozwolić na zbadanie miejsca tragedii, jednak pod warunkiem, że wojska ukraińskie wstrzymają ataki.

Samolot malezyjskich linii lotniczych Boeing 777, zestrzelony najprawdopodobniej rakietą ziemia-powietrze, spadł 17 lipca w okolicach miasta Torez w obwodzie donieckim. W wyniku katastrofy zginęło 298 osób, wśród nich 193 Holendrów, 43 Malezyjczyków i 28 Australijczyków. Do tej pory do Holandii przewieziono ponad 200 ciał. Szczątki pozostałych ofiar i ich rzeczy osobiste nadal leżą na polu w okolicach miasta Torez.

(abs)