Kreml grozi zamknięciem tranzytowej przestrzeni powietrznej dla europejskich linii lotniczych. To nad Rosją latają europejskie samoloty do Azji. Zamknięcie przestrzeni powietrznej ma być odwetem za sankcje, które uziemiły jedyną tanią rosyjską linię lotniczą Dobrolot, która latała na Krym.

Groźby dotyczą tzw. korytarza transsyberyjskiego. Jego zamknięcie wydłużyłoby czas przelotów, wzrosłyby także koszty po stronie europejskich przewoźników.

Na razie te doniesienia opierają się na przeciekach - gazeta "Wiedomosti" powołuje się m.in. na informatorów w rosyjskim resorcie dyplomacji.

Oficjalnie rzecznik rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow udaje, że o niczym wie. Zaznacza jednak, że Rosja będzie działać ostrożnie, by sama siebie nie uderzyć młotkiem po głowie - rosyjski Aerofłot zarabia bowiem na tranzycie europejskich samolotów około 300 milionów dolarów rocznie.

Dobrolot istniał zaledwie dwa miesiące

Dobrolot to spółka należąca w całości do Aerofłotu, największego rosyjskiego przewoźnika. Swoją działalność rozpoczęła zaledwie 10 czerwca od lotów na Krym. Zachodnie firmy wypowiedziały jej jednak umowy leasingu, ubezpieczenia i obsługi boeingów.

Dziennik "Wiedomosti" zwracał uwagę, że podobny los grozi każdej z rosyjskich linii lotniczych, bo rosyjscy przewoźnicy są praktycznie całkowicie uzależnieni od współpracy z zachodnimi firmami.

(edbie)