Trzęsienie ziemi w Japonii oraz wywołana nim fala tsunami mogła zabić ponad 10 tys. ludzi - twierdzi japońska telewizja NHK, powołując się na przedstawiciela policji. "Nie mam wątpliwości", że w najbardziej dotkniętej kataklizmem prefekturze Miyagi bilans przekroczy 10 tys. zabitych - powiedział szef policji w regionie Naoto Takeuchi.

Zobacz również:

Według oficjalnych danych policji, w wyniku piątkowego trzęsienia ziemi zginęło lub zaginęło ok. 2 tys. osób. Japońskie media poinformowały, że władze nie mogą się doliczyć 9,5 tys. mieszkańców miejscowości portowej Minamisanriku, zamieszkanej przez 17 tys. osób.

Co najmniej 20820 budynków zostało całkowicie lub częściowo zniszczonych. Agencja Kyodo poinformowała, że japoński bank centralny przekaże 55 mld jenów 13 bankom w rejonach dotkniętych trzęsieniem.

We wschodniej i północno-wschodniej części kraju obsługiwanej przez przedsiębiorstwa elektryczne Tokyo Electric i Tohoku Electric może dochodzić do "planowanych przerw w dostawach prądu" - ostrzegł minister gospodarki, handlu i przemysłu Banri Kaieda. Wezwał również firmy do zmniejszenia zużycia prądu.

Pomoc Japonii zaoferowało prawie 70 krajów i kilka organizacji międzynarodowych. W niedzielę do kraju przyleciały kolejne ekipy ratunkowe m.in. z Chin, Niemiec i Szwajcarii. Do północno-wschodnich wybrzeży Japonii dotarł amerykański lotniskowiec USS Ronald Reagan. Okręt będzie transportował personel i sprzęt ratunkowy, korzystając z amerykańskich baz wojskowych leżących na wyspie Honsiu.