Strony internetowe NATO w niedzielę stały się celem cyberataków. Przez kilka godzin nie działała m.in. witryna Dowództwa Operacji Specjalnych - powiadomił Sojusz. Za atakami stoją prorosyjscy hakerzy z grupy Killnet, ich działania mogły zakłócić pomoc humanitarną dla ofiar trzęsień ziemi w Turcji i Syrii - informuje "Daily Telegraph".

"Natowscy eksperci ds. cyberbezpieczeństwa pracują nad rozwiązaniem incydentu, który dotknął niektóre strony Sojuszu. NATO musi się codziennie mierzyć z problemami związanymi z cyberbezpieczeństwem i traktuje je bardzo poważnie" - przekazało agencji dpa biuro prasowe NATO. 

Za atakami typu DDoS, mającymi uniemożliwić dostęp do natowskich witryn, stoi grupa prokremlowskich hakerów Killnet, która na jednym z powiązanych z tym środowiskiem kanałów sama się do nich przyznała - napisał brytyjski dziennik "Daily Telegraph".

Działanie strony Dowództwa Operacji Specjalnych zostało szybko przywrócone, ale ataki dotknęły także inne serwisy, w tym te związane z opierającym się na strukturach NATO programem strategicznego transportu lotniczego (Strategic Airlift Capability) - dodaje gazeta. To inicjatywa kilku państw NATO oraz Finlandii i Szwecji, która umożliwia wspólne wykorzystywanie samolotów transportowych. Program jest często używany do niesienia pomocy ofiarom kataklizmów na całym świecie.

Kim jest Killnet?

Jeden z należących do programu SAC samolotów transportowych C-17, który najprawdopodobniej leciał z pomocą humanitarną do bazy lotniczej Incirlik w południowej Turcji, został ostrzeżony, że atak hakerski dotknął sieć, którą przesyłane są wrażliwe informacje - relacjonuje brytyjski dziennik. 

Zaznacza, że kontakt z maszyną nie został utracony, ale działanie hakerów przypuszczalnie utrudniło operację ratowniczą.

Według zachodnich agencji wywiadowczych, Killnet jest grupą luźno powiązanych ze sobą prokremlowskich hakerów, których celem jest zakłócanie działania serwisów w państwach, które wspierają Ukrainę - przypomina "Daily Telegraph". Jak zaznacza gazeta, grupa atakowała wcześniej m.in. strony brytyjskich i amerykańskich szpitali.