Paula Kania przyznała, że nie wykorzystała słabszej dyspozycji wiceliderki światowego rankingu tenisistek Chinki Na Li w 1. rundzie wielkoszlemowego Wimbledonu. "Miałam ogromną szansę i ją zmarnowałam. To trochę boli" - dodała Polka po porażce 5:7, 2:6.

Li nie miała dziś najlepszego dnia, co można wnioskować po liczbie niewymuszonych błędów po jej stronie. Niestety nie byłam w stanie tego wykorzystać. Trochę to boli, bo czuje się, że byłam bardzo blisko, by wygrać pierwszego seta. Chinka to jedna z najlepszych zawodniczek na świecie i wiadomo, że za darmo nic nie ma. To dobra lekcja - powiedziała Kania.

Poniedziałkowy pojedynek z wiceliderką rankingu WTA był dla 175. na światowej liście Polki debiutem w imprezie wielkoszlemowej. Wcześniej pięć razy nie zdołała przedrzeć się przez kwalifikacje.

Po ostatnich porażkach jestem z awansu do głównej drabinki bardzo zadowolona. Jest to mały krok do przodu w karierze, ale staram się do tego podchodzić na spokojnie. Fajnie było zagrać z drugą rakietą świata, ale nie postrzegam tego jako nagrody. Wolałabym być w drugiej rundzie. Ale na pewno jest to dla mnie doświadczenie. Przegrana to jednak przegrana i to na samym początku turnieju. Może zabrzmi to nieskromnie, ale uważam, że Wielki Szlem to jest mój poziom - podsumowała.

21-letnia sosnowiczanka miała okazję zaprezentować się londyńskiej publiczności na korcie centralnym. Przyznała jednak, że była rozczarowana, ponieważ podczas jej meczu z Li nie było kompletu publiczności.

(j.)