„Marzenia się spełniają. Jak to w jednej z naszych popularnych piosenek - wszystko się może zdarzyć” – powiedział Łukasz Kubot w rozmowie z Eurosportem. Polak i Szwed Robert Lindstedt pokonali Amerykanina Erika Butoraka i Ravena Klaasena z RPA 6:3, 6:3 w finale debla Australian Open. Tenisista z Lubina po raz pierwszy w karierze wygrał turniej wielkoszlemowy.

Są to chwile, które zostaną w mojej pamięci do końca życia. Ja się cieszę, że pomogłem nie tylko sobie, ale udało mi się spełnić marzenia mojego kolegi, który był w trzech finałach Wimbledonu, ale nie udało mu się wygrać tej ostatniej piłki - powiedział skromnie Łukasz Kubot. I dodał: dziś nam się to udało.

Radość tenisisty ze zwycięstwa w turnieju wielkoszlemowym jest tym większa, że jak mówi w rozmowie z Eurosportem, było to jedno z najlepszych spotkań w jego karierze.

To sukces polskiego tenisa - mówił - Będąc małym chłopakiem, zawsze oglądałem te turnieje.

Łukasz Kubot swoje zwycięstwo zadedykował rodzinie, która od lat go wspiera.

W niedzielę sportowiec wraca z Australii do Europy, ale przyznał, że będzie świętował sukces. Będziemy się bawić do rana, ale dla takich chwil człowiek trenuje, wylewa pot - powiedział.

Łukasz Kubot nie zamierza na tym sukcesie zakończyć swojej kariery. Robię w życiu to co kocham, będę to robił dopóki zdrowie mi pozwoli - oświadczył.

Pierwszy wielkoszlemowy tytuł Łukasza Kubota

31-letni Polak w Melbourne po raz pierwszy w karierze dotarł do decydującego spotkania turnieju tej rangi. Dotychczas jego największym osiągnięciem był półfinał Australian Open z 2009 roku, gdzie partnerował mu Austriak Oliver Marach.

Starszy o pięć lat Lindstedt już trzykrotnie miał szansę na zwycięstwo w deblowej rywalizacji w Wimbledonie (2010-12). Za każdym razem jednak on i partnerujący mu Rumun Horia Tecau musieli uznać wyższość przeciwników.

Sobotni finał rozpoczął się po myśli rozstawionego z numerem 14. polsko-szwedzkiego duetu. Pierwsze przełamanie zanotowali już w trzecim gemie, choć wykorzystali dopiero trzecią szansę. Kubot i Lindstedt grali uważnie przy siatce i prezentowali znacznie skuteczniejszy od rywali forhend. Nieraz punktowali także returnem.

Atutem Butoraka i Klaasena był serwis (posłali trzy asy, przy jednym po stronie przeciwników), ale okazało się to za mało, by poważniej zagrozić wyżej notowanym rywalom. Ci w końcówce zanotowali drugiego "breaka" i wygrali tę partię 6:3.

W kolejnej dużo emocji przyniósł szósty gem. Polak i Szwed mieli trzy szanse na wygranie przy podaniu przeciwników, ale zmarnowali je i na tablicy wyników pojawił się po chwili remis 3:3. W dużym stopniu przyczynił się do tego Kubot, który nie mógł sobie poradzić z trudnym serwisem Butoraka. W dalszej części gry urodzony w Bolesławcu tenisista w pełni się jednak zrehabilitował i z kilku niełatwych sytuacji wyszedł obronną ręką.

Wraz z Lindstedtem wykorzystali pierwszą piłkę meczową i po 65 minutach gry zakończyli ten pojedynek. Cieszący się Polak odtańczył na środku kortu kankana, co jest już jego zwyczajem po ważnych zwycięstwach. Po chwili udał się na trybuny uściskać przedstawicieli swojego sztabu szkoleniowego, a następnie ruszył w stronę skromnej grupki polskich kibiców. Szwed w tym czasie usiadł i zaczął płakać ze wzruszenia.

Za zwycięstwo zawodnicy dostaną do podziału 520 tys. dolarów amerykańskich (ok. 1,42 mln zł).

(j.)