"Nie ugniemy się przed terroryzmem" - oświadczył premier Japonii Shinzo Abe. Jego rząd stara się zweryfikować prawdziwość nagrania wideo z informacją o egzekucji Haruna Yukawy - jednego z dwóch Japończyków porwanych w Syrii przez dżihadystów z Państwa Islamskiego - podaje japońska telewizja NHK.

Grożąc zabiciem obu więźniów Państwo Islamskie wyznaczyło Tokio 72-godzinne ultimatum począwszy od wtorku, domagając się okupu wysokości 200 milionów dolarów.

Według agencji dpa na opublikowanym w internecie nagraniu jest informacja o egzekucji. Goto, zatrzymany w stopklatce, trzyma w ręku zdjęcie Yukawy. Słychać też głos - zapewne Goto - wzywający rząd Japonii do spełnienia żądań porywaczy, przy czym dżihadyści nie chcą już jakoby okupu, lecz domagają się uwolnienia więzionej w Jordanii radykalnej islamistki.

Rząd Japonii oficjalnie odrzucił możliwość "ustępstw wobec terrorystów". Tokio wcześniej zadeklarowało swoje poparcie dla koalicji państw walczących z Państwem Islamskim, które opanowało już znaczne terytoria Syrii i Iraku.

Japończycy stali się celem dżihadystów po raz pierwszy. Wcześniej terroryści z Państwa Islamskiego zamordowali kilku obywateli państw Zachodu, których przetrzymywali w niewoli. Wiele z egzekucji było udokumentowanych na nagraniach wideo, które następnie islamiści zamieszczali w internecie. Ścięto m.in. Amerykanów Jamesa Foleya i Stevena Sotloffa oraz Brytyjczyków Davida Hainesa i Alana Henninga.

Według agencji Kyodo Yukawa został pojmany na północ od syryjskiego miasta Aleppo 14 sierpnia 2014 roku. Podróżował z rebeliantami walczącymi z siłami prezydenta Syrii Baszara el-Asada, którzy następnie zostali zaatakowani przez oddział dżihadystów. Media sugerują, że pracował dla prywatnej firmy wojskowej. Goto miał natomiast pracować jako dziennikarz.

(abs)