W starciach z piłkarskimi chuliganami, demonstrującymi w Kolonii przeciwko islamistom, rannych zostało 44 policjantów - poinformowała policja. 17 agresywnych awanturników zostało zatrzymanych. Władze mówią o nowej jakości przemocy.

W demonstracji, na którą władze wcześniej wydały zgodę, wzięło udział ponad 4 tys. określających się jako "chuligani" kibiców różnych niemieckich klubów piłkarskich oraz osób związanych z organizacjami skrajnie prawicowymi. Jak deklarowali, ich celem był protest przeciwko rosnącym wpływom w Niemczech radykalnego odłamu islamu - salafizmu.

Ruch "Chuligani przeciwko salafitom" powstał jako porozumienie osób kontaktujących się ze sobą za pomocą portali społecznościowych w internecie. Jak twierdzi telewizja publiczna ARD, w niedzielnej demonstracji uczestniczyli też neonaziści z Holandii.

W trakcie przemarszu przez kolońską starówkę doszło do zamieszek. Funkcjonariuszy obrzucono fragmentami barierek, kamieniami, butelkami i petardami, na co odpowiedzią była interwencja z użyciem pałek, gazu pieprzowego oraz armatki wodnej. Uczestnicy demonstracji przewrócili i zniszczyli kilka policyjnych samochodów. Skandowali hasła wrogie wobec obcokrajowców, w tym "cudzoziemcy won".

To nie była demonstracja prawicowa. To była demonstracja prowokujących burdy chuliganów, do której dołączyli prawicowi ekstremiści. Mamy do czynienia z nową formacją; musimy przyjąć to do wiadomości - powiedział minister spraw wewnętrznych Północnej Nadrenii-Westfalii Ralf Jaeger. Jak zapowiedział, w przyszłości nie wyrazi zgody na demonstracje tego rodzaju.

Zarzucają władzom lekcewazenie zagrożenia


Niemiecki minister sprawiedliwości Heiko Maas ostrzegł, że państwo użyje "wszystkich dostępnych środków prawnych", by zapobiec eskalacji przemocy ze strony chuliganów i salafitów. Opozycja zarzuca władzom zlekceważenie zagrożenia. Zdaniem CDU siły policyjne były zbyt małe, by skutecznie zapobiec zamieszkom.

Działalność mającego kontakty z prawicowymi ekstremistami ugrupowania "Chuligani przeciwko salafitom" jest uważnie obserwowana przez służby ochrony porządku konstytucyjnego. Przed niedzielną demonstracją zaniepokojenie tą imprezą wyraziła socjaldemokratyczna krajowa premier Północnej Nadrenii-Westfalii Hannelore Kraft.

Od tygodni atakowali Kurdów


W minionych tygodniach radykalni islamiści deklarujący się jako zwolennicy Państwa Islamskiego atakowali na ulicach niemieckich miast Kurdów domagających się od Zachodu pomocy w walce z dżihadystami. W Dortmundzie grupy islamistów, pikietując m.in. dyskoteki, upominały muzułmanów, by żyli zgodnie z radykalną wykładnią islamu. Zdaniem resortu spraw wewnętrznych ugrupowania salafitów odrzucają demokrację i dążą do wprowadzenia rządów szariatu (prawa islamskiego).

Szef Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) Hans-Georg Maassen poinformował w sobotniej rozmowie z berlińskim radiem publicznym Inforadio, że w Niemczech przebywa około 6,3 tys. muzułmanów należących do radykalnego ruchu salafitów, a do końca bieżącego roku liczba ta może wzrosnąć nawet do 7 tys. Przypomniał, że jeszcze trzy lata temu służby dysponowały informacjami o około 3,8 tys. mieszkających w Niemczech radykalnych muzułmanach.

Władze Niemiec oceniają, że około 450 niemieckich salafitów wyjechało z kraju, aby dołączyć do dżihadystów walczących w Syrii i Iraku.

(mal)