Liberalny brytyjski tygodnik "The Economist" skrytykował nowelizację ustawy o IPN, pisząc, że "rządzące Prawo i Sprawiedliwość chce przepisać historię na nowo, tak aby Polacy byli jedynie ofiarami - nigdy sprawcami".

Polacy od dawna zwalczali zwrot "polskie obozy śmierci", o czym przekonał się także Barack Obama, kiedy bezmyślnie go użył w 2012 roku. Ale to pojęcia odzwierciedla raczej niezgrabność, a nie historyczny rewizjonizm: nikt nie argumentuje przecież, że to Polacy prowadzili obóz Auschwitz lub jakikolwiek z obozów w Polsce - oceniono w komentarzu.

Zaznaczono, że naukowcy i artyści są wyłączeni z zapisów ustawy, dodając, że "polscy nauczyciele czy dziennikarze mogą się jednak zawahać przed przypomnieniem na przykład masakry w Jedwabnem w 1941 roku".

Zdaniem "Economista" podobnie kontrowersyjny jest zapis o karaniu za zaprzeczanie zbrodniom ukraińskich nacjonalistów. Polacy i Ukraińcy są związani historią okupacji, pogromów i deportacji - czasem jako sojusznicy, częściej jako wrogowie - przypomniał tygodnik, wskazując m.in. na działalność Stepana Bandery. Jak jednak zaznaczył, "jest najlepiej, kiedy takie spory rozstrzygają naukowcy, a nie politycy - ale polski rząd, kierowany od 2015 roku przez populistyczną partię Prawo i Sprawiedliwość, chce użyć historii w służbie politycznych, partyjnych interesów".

W regionie pełnym rywalizujących narracji, ukrytych krzywd i słabych państw, liderzy lubujący się w demagogii zawsze będą kuszeni sięgnięciem po przepastny arsenał pamięci historycznej - tłumaczy "Economist", wskazując m.in. na ukraińskie przepisy dotyczące dekomunizacji, węgierskie dyskusje o traktacie z Trianon z 1920 roku, a także podobne zabiegi parlamentów w Rosji, na Litwie, a nawet w Grecji, która kwestionuje nazwę państwa Macedonia.

"Economist" odnotował, że ustawa o IPN wzbudziła wiele kontrowersji. Wskazał m.in. na protest pod Pałacem Prezydenckim z apelem do prezydenta Andrzeja Dudy o "zdjęcie jarmułki" i krytykę ze strony ukraińskiej Rady Najwyższej, a także zastrzegł, że "obecność skinheadów z hasłem "Czysta Polska" jest częstym widokiem na polskich marszach, a pojawiają się także oznaki ksenofobii wobec około milionowej społeczności Ukraińców".

Tygodnik ocenia, że polski rząd "wydaje się pisać prawo w kierunku zgodnym z cyniczną definicją narodu przedstawioną przez czeskiego politologa Karla Deutscha: to grupa ludzi zjednoczonych w błędnym przekonaniu o historii i nienawiści do swoich sąsiadów".

Jak zaznacza, "jeśli nowe prawo miało odwrócić uwagę od polskich błędów w przeszłości, to odniosło odwrotny skutek", a od "zagraniczne media od tygodni omawiają przypadki polskich okrucieństw z czasów wojny".

Czy to błąd? Niezbyt. PiS kwitnie dzięki takim potępieniom. Polityczny atak na polskie instytucje, w szczególności sądownictwo, oraz błędy dyplomatyczne wywołały ostracyzm w Europie i zraziły sojuszników, w tym Amerykę. Choć wielu wyborców tego nienawidzi, rosnąca ich liczba ma jednak inne zdanie i PiS ma prawie 50 proc. poparcia w sondażach. Międzynarodowa reakcja na ustawę wspiera jedynie rządową narrację, że jedynie im można ufać w realizacji zadania ochrony prawdy i honoru polskiego narodu - pisze brytyjski tygodnik.

Ocenia, że wprowadzone przez rząd przepisy "w mniejszym stopniu mają poprawić zapis historyczny, a bardziej przekręcić historię narodu polskiego w opowieść o byciu ofiarą - odrzucając sceptyków jako zdrajców".

Tekst, który ukaże się w najnowszym wydaniu drukowanym, opublikowano na stronie internetowej czasopisma.

Nowelizacja ustawy o IPN wprowadza m.in. przepisy, zgodnie z którymi każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Prezydent podpisał nowelę we wtorek; postanowił jednocześnie - w trybie kontroli następczej - skierować ustawę do TK. Nowela wywołała krytykę m.in. ze strony Izraela, USA i Ukrainy.

(m)