„Mam nadzieję, że szczęście czekało na Soczi" - mówi w rozmowie z Kacprem Merkiem Karolina Riemen-Żerebecka. Polka, przez wielu typowana na "czarnego konia" polskiej reprezentacji olimpijskiej. W piątek wystartuje na igrzyskach w ski crossie.

Kacper Merk, RMF FM: Czym jest ski cross?

Karolina Riemen-Żerebecka: Ski cross to forma narciarstwa dowolnego, w której łączymy narciarstwo alpejskie z freestylem. Z tego pierwszego bierzemy szybką jazdę w dół z dużą liczbą zakrętów, z tego drugiego - pokonywanie różnych przeszkód i skoki. Cała zabawa polega na pokonaniu trasy z niezliczoną liczbą przeszkód, jak skocznie, bandy, rollery czy też wypłaszczenia. Na takiej trasie ściga się czterech zawodników, z których dwóch przechodzi zawsze do następnej rundy; i tak od 32. narciarzy na starcie aż do finału.

To jest bardzo niebezpieczna dyscyplina?

Dla przeciętnego narciarza, który chciałby tego spróbować, to nawet bardzo niebezpieczna, ale jeśli ktoś jeździ już na poziomie Pucharu Świata, to robi to na tyle dobrze, że trudno mówić o wielkim niebezpieczeństwie. Tym bardziej, że mamy też restrykcyjne przepisy - nie można się popychać, łapać, używać łokci czy zajeżdżać drogi przy wyprzedzaniu. Ja w ciągu siedmiu sezonów startów w Pucharze Świata miałam tak naprawdę tylko jedną poważniejszą kontuzję.

A gdyby ktoś jednak chciał spróbować, to na jakich nartach rywalizujecie w ski crossie?

To są narty do slalomu giganta, w przypadku kobiet mierzące powyżej 180 centymetrów; moje mają 186. Jeśli chodzi o kijki, to również bierzemy te od narciarstwa alpejskiego, podobnie zresztą jak ochraniacz na plecy i kask.

A jak trenować ski cross? Bo przecież chyba nie na normalnym stoku?

To już zależy od ośrodka narciarskiego - np. na lodowcach powstaje coraz więcej torów do ski crossu, bo coraz więcej zwykłych narciarzy chce spróbować poczuć dodatkowej adrenaliny, jaką wydziela ta dyscyplina. No a poza tym trzeba cały czas doskonalić się w zjazdach, ale też i w biegach narciarskich, bo to bardzo wszechstronna konkurencja.

Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner mówi, że może być pani "czarnym koniem" naszej ekipy w Soczi. Co pani na to?

Oczywiście docierają do mnie głosy, że mam szansę na medal olimpijski, ale tak można powiedzieć o każdej zawodniczce w naszej dyscyplinie. Owszem, czuję, że jestem przygotowana najlepiej w karierze, choć wyniki w tym sezonie wcale tego nie pokazują. Ale w kilku startach brakło mi po prostu szczęścia. Śmieję się, że czeka na Soczi. Celem jest wejście do pierwszej ósemki - a co będzie później, zobaczymy już w trakcie rywalizacji.

Kacper Merk