"W półfinale olimpijskiego turnieju mamy w zasadzie dwa finały. W starciu USA - Kanada obstawiłbym jednak Amerykanów. Są tutaj w niesamowitym gazie" - mówi Mariusz Czerkawski wysłannikowi RMF FM do Soczi Maciejowi Jermakowowi. Pytany o sensacyjną porażkę Rosjan w ćwierćfinale, odpowiada: "Kanadyjczycy byli faworytami w Vancouver i sprostali temu zadaniu. W Soczi okazało się, że mentalność Rosjan nie była zdolna do tego, żeby poradzić sobie z tym niesamowitym wyzwaniem".

Maciej Jermakow: Przed igrzyskami powiedziałeś w wywiadzie dla RMF FM, że "Rosjanie są głównymi faworytami" turnieju olimpijskiego. No i klops - Rosjanie nawet nie weszli do półfinału, w Rosji wielki płacz. Jak możemy wytłumaczyć tę porażkę Rosjan?

Mariusz Czerkawski: Generalnie nie tylko ja muszę się z tego tłumaczyć - pół świata musi się z tego tłumaczyć, bo wielu fachowców - amerykańskich, kanadyjskich, szwedzkich - wskazywało na Rosjan. Pytanie, czy to było taktyczne zagranie: spychanie na Rosjan presji? Wydaje mi się, że nie. Kanadyjczycy byli faworytami w Vancouver i sprostali temu zadaniu. Tutaj okazało się, że mentalność Rosjan nie była gotowa i zdolna do tego, żeby poradzić sobie z tym niesamowitym wyzwaniem. No i cóż, w stawce zostały cztery kraje, które są w tym momencie najlepsze. Nie tylko indywidualnie, bo na pewno tak nie jest - gdybyśmy przyznali indywidualnie plusy i minusy zawodnikom każdej drużyny, to Rosjanie powinni dalej grać, ale jako zespół, jako drużyna widocznie zawiedli. Nikt się nie spodziewał, że odpadną w ćwierćfinale.

Co będzie teraz z drużyną Rosji? Powinny się pojawić jakieś zmiany?

Trudno mi w tej chwili ocenić. Teraz to jest niesamowity lobbing, naprawdę niesamowita atmosfera wokół hokeja - przecież największy sponsor to Gazprom, prezydent Putin ostatnio coraz częściej widywany był na łyżwach i na halach lodowych. Pytanie, czy ta atmosfera nie zmieni się po igrzyskach? Oczywiście Rosjanie mają wspaniałych ludzi, którzy tym wszystkim kierują i lobbują, jak Wiaczesław Fietisow czy Władisław Trietjak, nie mówiąc o Igorze Larionovie czy Pavle Bure. Do tego jest przecież liga KHL. Tak że nie sądzę, że po igrzyskach skończy się ta hokejowa pasja i to wielkie zainteresowanie dyscypliną, jakie jest w Rosji. Ale konsekwencje na pewno będą wyciągane.

Półfinały rozłożyły się na północnoeuropejskie i północnoamerykańskie. Kto powinien przebić się do finału?

Można powiedzieć, że w półfinale turnieju mamy tak naprawdę dwa małe finały - z jednej strony Szwecja z Finlandią, z drugiej Kanada z USA. Te zespoły znają się niesamowicie dobrze, grają bardzo dobrze taktycznie. Na pewno będzie się liczyć dyspozycja dnia, dużą rolę odegrają bramkarze.

W pierwszym półfinale delikatną przewagę dałbym Szwedom (rozmowa odbywała się przed rozpoczęciem pierwszego półfinału - przyp. red.).

Mecz USA - Kanada - można powiedzieć: następny finał, jaki widzieliśmy już zresztą w Vancouver cztery lata temu. Ale myślę, że tym razem Amerykanie będą górą. Pytanie, czy Sidney Crosby zacznie punktować - choć trener kanadyjskiej reprezentacji powiedział, że Crosby jest tak dobry, jak dobra jest drużyna, kiedy drużyna wygrywa, on nie musi go rozliczać ani z bramek, ani z asyst. Ale Amerykanie są tutaj w niesamowitym gazie, mają niesamowitą energię, świetnie jeżdżą na łyżwach - praktycznie każdy mecz wygląda, jakby był ich pierwszym meczem - i to nie dlatego, że są nerwowi, ale dlatego, że tak wspaniale jeżdżą, szybko, z pełną energią. Nie mówiąc już o tym, że jeżeli popełniają jakiś błąd, to jest Jonathan Quick, który broni wyśmienicie.

(edbie)