Selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Brazylii Renan Dal Zotto był zachwycony grą Bartosza Kurka i Michała Kubiaka w niedzielnym finale mistrzostw świata. "Polski zespół opiera się na tych filarach" - ocenił. W Turynie biało-czerwoni pokonali "Canarinhos" 3:0.

Długo analizowaliśmy grę tej drużyny i stało się mniej więcej to, czego się spodziewaliśmy. Gra rywali opiera się na Kurku i na Kubiaku. Kurek jest siatkarzem, który w ostatnich latach zyskał markę i został zasłużenie wybrany najlepszym zawodnikiem turnieju. Można się na nim wzorować. Atakuje piłkę wysoko, gra wyjątkowo, inaczej niż reszta świata - stwierdził brazylijski szkoleniowiec, cytowany w oficjalnym komunikacie tamtejszej federacji siatkarskiej (CBV).

Nie szczędził też pochwał Kubiakowi, który w niedzielę już drugi raz cieszył się ze złotego medalu mistrzostw świata. Polska triumfowała także przed czterema laty przed własną publicznością. Wówczas również pokonała w finale Brazylię.

Kubiak też jest nadzwyczajny. Stylem gry przypomina Francuza Earvina Ngapetha, ale atakuje z jeszcze wyższych piłek. To on kreuje grę - analizował Dal Zotto.

Selekcjoner "Canarinhos" przyznał, że biało-czerwoni byli tego dnia niezwykle skuteczni.

Grali naprawdę dobrze. W pewnym momencie nasza zagrywka stała się groźna, ale oni i tak przyjmowali, kontratakowali i byli bardzo efektywni. Przygotowywaliśmy się, uczyliśmy, ale niestety - to było za mało - zakończył szkoleniowiec.

Przyjmujący reprezentacji Brazylii Douglas Souza nie krył rozczarowania, ale starał się też szukać pozytywów z całego turnieju, który rozegrano we Włoszech i w Bułgarii.

Trudno o tym mówić, mam mieszane uczucia. To był bardzo udany turniej, ale zakończony frustrującą porażką. Niektórzy z nas naprawdę nie zasłużyli na taki cios, to trudne. Ale jestem też dumny z całego zespołu. Znów zaatakowaliśmy sam szczyt, mimo problemów i trudnych sytuacji po drodze. To bardzo ważne - uważa Douglas Souza.

Jeden z najbardziej doświadczonych siatkarzy w brazylijskiej drużynie narodowej 34-letni Luiz Felipe Fonteles, inny przyjmujący, wydawał się z kolei usatysfakcjonowany wynikiem osiągniętym przez "Canarinhos" w tym roku.

Wyjeżdżam stąd zadowolony i z podniesioną głową. Ten srebrny medal jest cudownym, być może najciężej wypracowanym trofeum w karierze. Biorąc pod uwagę wszystko, przez co przeszliśmy, kontuzje, kolejne mecze... to bardzo wzruszające. Nie miałem wątpliwości, że to będzie ciężki mecz, a rywale byli świetni. Ale jestem szczęśliwy, że pozwolono mi w tym znów uczestniczyć. Sztab szkoleniowy miał do mnie większe zaufanie niż ja sam - przyznał "Lipe", który jednocześnie ogłosił zakończenie reprezentacyjnej kariery.

Brazylijczycy, trzykrotni mistrzowie świata (2002, 2006, 2010), wrócą do ojczyzny we wtorkowe południe czasu polskiego.

Polska została mistrzem świata po raz trzeci. Triumfowała także w 1974 roku w Meksyku.

(j.)