Cztery spotkania, cztery zwycięstwa - takim bilansem mogą się pochwalić polscy siatkarze na mistrzostwach Europy. We wtorek mierzyli się z jedną z najsłabszych drużyn turnieju - Czarnogórą i zgodnie z oczekiwaniami łatwo wygrali spotkanie 3:0 (25:10,25:17, 25:19). Tym samym zapewnili sobie awans do 1/8 finału turnieju.

Trzy wcześniejsze spotkania podopieczni Vitala Heynena rozegrali w Rotterdamie. Najpierw pokonali Estończyków 3:1, a następnie zarówno Holendrów, jak i Czechów 3:0. Teraz są niemal pewni, że zajmą pierwsze miejsce w grupie.

Po ostatnim z tych pojedynków szkoleniowiec w rozmowie z dziennikarzami zaznaczył, że zbyt łatwe zwycięstwa mogą być kłopotem, bowiem mogą uśpić czujność jego zawodników. We wtorek Belgowi przybył więc kolejnym powód do zmartwień - mistrzowie świata potrzebowali 75 minut, by uporać się z debiutującą w czempionacie Starego Kontynentu ekipą z Bałkanów. 

Polacy do spotkania z Czarnogórcami przystąpili niemal z marszu. W poniedziałkowy wieczór rozgrywali mecz z Czechami w Rotterdamie, a rano wyruszyli w podróż do Amsterdamu i w pierwszej kolejności udali się na poranny rozruch. Tak napięty plan w ostatniej dobie nie wpłynął negatywnie na postawę biało-czerwonych, a zadanie dodatkowo ułatwili im rywale.

Heynen do wyjściowej "szóstki" wybrał niemal całkiem innych zawodników niż dzień wcześniej. Tym razem od pierwszej piłki szansę otrzymali m.in. dwaj przedstawiciele młodego pokolenia - rozgrywający Marcin Komenda i przyjmujący Aleksander Śliwka. Jedynym siatkarzem, który po raz drugi z rzędu znalazł się w wyjściowym składzie był Wilfredo Leon. Pochodzącemu z Kuby przyjmującemu dobrze układała się współpraca z Komendą, czego efektem były efektowne i skuteczne ataki. Do tego dołożył asa serwisowego, a tym samym w pierwszej partii, która była bez historii, popisali się Śliwka oraz środkowi Mateusz Bieniek i Karol Kłos.

Rywale mieli bardzo duże kłopoty z przyjęciem zagrywki biało-czerwonych. Najwięcej problemów - poza wspomnianymi już zawodnikami - sprawiali im po tym względem także Komenda i Jakub Kochanowski, który pojawił się na boisku w trakcie drugiej odsłony, zastępując Leona. 

W dalszej części pojedynku kibice także nie mogli liczyć na nadmiar emocji. Jedynym ciekawszym momentem była sytuacja w drugim secie przy stanie 10:6 dla Polaków. Po dłuższej akcji Czarnogórcy rozpaczliwie się ratowali i ostatecznie przebili piłkę wysoko na drugą stronę, a ta spadła obok stojących bez ruchu biało-czerwonych. Sędzia po chwili konsternacji przyznał punkt zespołowi z Bałkanów, a wówczas z protestem ruszyli mistrzowie globu. Uśmiechnięty Heynen poprosił o challenge, ale do wideoweryfikacji nie doszło. Wówczas wzburzony Belg zaczął się kłócić w swoim stylu, ale nic nie wskórał. 

Jednostronne spotkanie zakończył Dawid Konarski, który z 13 "oczkami" miał największy dorobek punktowy w tym pojedynku.

Poprzednio do meczów biało-czerwonych z tym rywalem doszło pięć lat temu. W Lidze Europejskiej Polacy przegrali wówczas dwukrotnie - 2:3 i 1:3. Była to jednak składająca się głównie z młodych zawodników kadra B.

Reprezentacja Czarnogóry zanotowała trzecią porażkę w ME. We wtorek po własnych błędach oddała rywalom 23 punkty.

Biało-czerwoni w środę mają dzień odpoczynku, a w czwartek na zakończenie pierwszego etapu zmagań zmierzą się z Ukraińcami. 

W drugim z wtorkowych meczów grupy D Holendrzy o godz. 20 zmierzą się z Estończykami.

Razem z "Pomarańczowymi" współgospodarzami imprezy są Belgowie, Słoweńcy i Francuzi. 


Polska - Czarnogóra 3:0 (25:10,25:17, 25:19)

Polska: Konarski, Komenda, Leon, Śliwka, Bieniek, Kłos, Wojtaszek (libero) oraz Szalpuk, Kochanowski

Czarnogóra: Cuk G., Strugar, Bojic, Vukasinović, Culafić, Jecmenica, Cacić (libero) oraz Minic, Cuk B., Blazo Milic