Warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o sfałszowaniu wyborów samorządowych. Według członka jednej z komisji wyborczych, te słowa mogły być znieważeniem funkcjonariusza publicznego. Grozi za to nawet do roku pozbawienia wolności.

Prokuratura nie zdecydowała się na wszczęcie śledztwa, ponieważ uznała, że wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego nie ma „znamion czynu zabronionego”.

Prokuratura podkreśliła, że zniewagą jest zachowanie ukierunkowane na naruszenie czci i godności osobistej konkretnej osoby, wyrażające lekceważenie lub pogardę wobec niej. Z treści całości wypowiedzi i jej kontekstu wynika, iż słowa J. Kaczyńskiego nie były skierowane do członków komisji wyborczych, w szczególności reprezentowanych przez zawiadamiającego - uzasadnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak.

Jak tłumaczy Nowak, w swojej wypowiedzi prezes PiS nie sformułował wobec żadnego członka komisji zarzutu naruszenia prawa lub sfałszowania wyborów - a tym samym z obiektywnego punktu widzenia nie stanowi ona znieważenia konkretnej osoby, w szczególności członków komisji wyborczej.

Chodzi o wypowiedź z 26 listopada. Wtedy w Sejmie Jarosław Kaczyński powiedział: "Z tej najważniejszej w Polsce trybuny muszą paść słowa prawdy: te wybory zostały sfałszowane". Nawet, jeżeli by ktoś nie chciał w to uwierzyć, z różnych względów, to i tak ilość głosów nieważnych, a także to ogromne zamieszanie, które powstało w trakcie liczenia głosów, delegitymizuje te władze - oświadczył prezes PiS.

Komitet Wyborczy PiS złożył do sądów okręgowych w każdym województwie protest z wnioskiem o unieważnienie wyborów do sejmików i przeprowadzenie ich na nowo.

(mpw)