Policja usunęła z placu Krasińskich protestujących przeciwko Marszowi Powstania Warszawskiego. Funkcjonariusze apelowali wcześniej do tych osób o odsunięcie się. Kilkadziesiąt osób zostało wylegitymowanych. Ich sprawy trafią do sądu.

Marsz Powstania Warszawskiego został zorganizowany przez środowiska narodowe.  Wyruszył ok. godz. 17.30 z ronda Dmowskiego. Demonstranci przeszli ulicą Marszałkowską skąd Królewską, Krakowskim Przedmieściem, a następnie Miodową udali się na plac Krasińskich przed Pomnik Powstania Warszawskiego.

Do próby zablokowania marszu doszło na pl. Krasińskich. Grupa osób protestujących przeciwko manifestacji środowisk narodowych zebrała się przy schodach przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego.

Jak powiedział PAP asp. sztab. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji, policja wielokrotnie zwracała się do kontrmanifestantów o odsunięcie się z tego miejsca i informowała, że nie można blokować legalnego zgromadzenia. O to samo apelowali także przedstawiciele stołecznego Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.


Protestujący nie posłuchali apeli, dlatego policjanci przenieśli ich poza pl. Krasińskich. Interwencji towarzyszyły okrzyki m.in. "Faszyści - policja - jedna koalicja".

Mrozek poinformował, że przed Marszem Powstania Warszawskiego szli obserwatorzy z Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, oceniający postawę jego uczestników, a także niesione flagi i transparenty. Jak zaznaczył, obserwatorzy nie przekazali policji żadnych informacji, które wskazywałyby na naruszenie podczas tego zgromadzenia obowiązujących przepisów. 

Marsz zakończył się na pl. Krasińskich, gdzie przemówienia wygłosili m.in. liderzy Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy Kaja Godek i Grzegorz Braun. Godek pogratulowała uczestnikom, że mimo "ogromnej liczby lewackich prowokacji" nie doszło do zamieszek i incydentów.

Nikt z powstańców warszawskich nie walczył o to, żeby dzisiaj zalewała nas ideologia LGBT, nikt nie walczył o tzw. tolerancję, która jest rozumiana jako tolerowanie dobra i zła na równi - mówiła Godek. Dzisiaj ten ruch mówi nam, że mamy na równi tolerować dobro i zło, mamy tego dobra i zła nie odróżniać. Chce wejść do szkół, żeby zaburzyć proces wychowania, żeby zaburzyć tę naturalną edukację, którą dziecko dostaje de facto w domu - oceniła.

Grzegorz Braun kontrmanifestację nazwał tragikomedią. 75 lat po Powstaniu Warszawskim są w Warszawie ludzie, którzy polskich patriotów uważają za faszystów, bo to o to chodzi, to o was chodzi - mówił. Chwała bohaterom, hańba prowokatorom - dodał.