Przed interwencją zbrojną w Libii Francja aktywnie pomagała krwawemu reżimowi Muammara Kaddafiego w brutalnej walce z opozycją - twierdzi paryska prokuratura. Ruszyło śledztwo przeciwko firmie Amesys, która jest filią koncernu informatycznego Bull. Jego udziałowcem jest Francja.

Według prokuratury, firma Amesys dostarczyła reżimowi Kaddafiego supernowoczesne systemy pozwalające na podsłuchiwanie rozmów telefonicznych oraz na monitorowanie internetu m.in. poczty elektronicznej. Dzięki temu były reżim Trypolisie namierzał opozycjonistów, żeby ich następnie więzić i torturować.

W zamian Muammar Kaddafi miał obiecać, że kupi od Francji drogie, wielofunkcyjne samoloty bojowe typu Rafale. Dopiero kiedy okazało się, że transakcja nie dojdzie do skutku, władze w Paryżu zmieniły stosunek do ówczesnego libijskiego reżimu. Zaczęły się bombardowania kraju, co następnie rozpoczęło międzynarodową operację zbrojną w obronie libijskich powstańców.

Doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez firmę Amesys złożyły w paryskiej prokuraturze Liga Praw Człowieka i Międzynarodowa Federacja Praw Człowieka.

Francja kochała Kaddafiego. Do pewnego momentu

Sprzęt firmy Amesys został odkryty w Libii po upadku Kaddafiego. Znajdował się w jednej z baz wojskowych. Został namierzony przez grupę dziennikarzy, którzy na potwierdzenie znaleziska, wykonali też zdjęcia. Dyrekcja koncernu Bull twierdzi, że o niczym nie wiedziała. Według ONZ, operacja miała na celu ochronę libijskiej ludności cywilnej. Wiele francuskich mediów sugerowało jednak, że ówczesny prezydent Francji Nicolas Sarkozy był wściekły na Kaddafiego właśnie dlatego, że nie spełnił swoich obietnic co do zakupu samolotów. Były libijski dyktator w 2007 roku obiecał, że podpisze kontrakty warte blisko 20 miliardów euro.

Dyktator został wtedy przyjęty z wielkimi honorami w Paryżu, co wywołało oburzenie lewicy i obrońców praw człowieka. Po powrocie do Libii Kaddafi zmienił zdanie. Twierdził też, że nielegalnie współfinansował kampanię wyborczą Sarkozy'ego.

Renomowany francuski portal informacyjny "Mediapart" ujawnił dokument, który może to potwierdzać. Sarkozy wiele razy dementował te doniesienia.