​Bezprecedensowa sytuacja we Francji. Liderzy ruchu "żółtych kamizelek", który od dwóch tygodni protestuje przeciwko polityce prezydenta Emmanuela Macrona, zbojkotowali negocjacje z premierem.

Przedstawiciele "Gilets Jaunes" (czyli "żółtych kamizelek) zażądali, by negocjacje z premierem Edouardem Philippem były transmitowane na żywo w internecie. Szef rządu odrzucił jednak to żądanie, prawdopodobnie bojąc się, że utraci kontrolę nad negocjacjami i wszystko to zobaczą internauci.

Na spotkanie przybyło dwóch z ośmiu rzeczników "żółtych kamizelek". Jeden z nich stwierdził, że w takiej sytuacji z szefem rządu dyskutować nie będzie i wyszedł. Drugi został nieco dłużej.

Jest więc już prawie pewne, że jutro odbędzie się kolejna demonstracja w Paryżu przeciwko polityce Emmanuela Macrona. Znowu może dojść do starć z policją - w zeszłym tygodniu rannych zostało co najmniej 20 osób. Służby użyły gazu łzawiącego i armatek wodnych, żeby na Polach Elizejskich rozpędzić uczestników demonstracji.

Oficjalnie "żółte kamizelki" protestują przeciwko podwyżkom cen benzyny, jednak do tego dochodzi ogólnie niezadowolenie z rządów Emmanuela Macrona. W czwartek wielu posłów otrzymało mail zawierający szeroką listę żądań. Wśród postulatów były m.in. podniesienie pensji minimalnej do 1300 euro miesięcznie, podwyżki emerytur oraz bardziej sprawiedliwe podatki progresywne.

(az)