Bogatynia nie jest sama - zapewnił prezydent Bronisław Komorowski, który odwiedził tę dotkniętą przez powódź miejscowość. Podkreślił, że nie brakuje ani sił, ani środków na usuwanie skutków żywiołu.

Z rozmów ze wszystkimi służbami (...) wynika, że nie ma dzisiaj problemu braku pieniędzy na reakcję związaną ze skutkami powodzi. Nie ma braku sił ludzkich, nie ma problemu braku zasobów, one są w pełni uruchomione - powiedział Komorowski na konferencji prasowej w Bogatyni.

Zapewnił, że Bogatynia "nie jest sama". Jestem pewien, że w perspektywie tygodni - być może pod względem odbudowy najtrudniejszych spraw, jakimi są drogi i mosty, pewnie po miesiącach - Bogatynia będzie znowu tak piękna, jak była do niedawna - ocenił prezydent.

Komorowski powiedział też, że razem z marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną przyjechał do Bogatyni, aby zobaczyć nie tylko skalę zniszczeń, ale także sprawdzić, czy jest zrobione wszystko, co powinno i może być zrobione, aby zareagować na skutki żywiołu. Dodał, że jest pod "smutnym wrażeniem" dramatu powodzian.

Tym, którzy przyszli dzisiaj pod Urząd Miasta w Bogatyni, by przywitać prezydenta, niestety się nie udało, bo Bronisław Komorowski wyszedł tylnim wyjściem. Reszta mieszkańców nie chciała spotkać się z prezydentem i krytycznie oceniała zapewnienia prezydenta o solidarności z powodzianami. W naszym kraju często padają te słowa, ale one nigdy nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jak pan prezydent przyjechał, zjawiło się wojsko, a gdy pan prezydent pojechał, wszyscy zniknęli. Obietnice są zawsze, one były, są i będą - mówili ludzie z Bogatyni.