Sytuacja pogarsza się, ale jest pod kontrolą - tak strażacy i władze gminy Gąbin oceniają wydarzenia na prowizorycznym wale powodziowym w Dobrzykowie pod Płockiem. Najgorsze jednak jeszcze przed mieszkańcami, bo do osiągnięcia stanu z 23 maja brakuje około 70 cm. Woda przybiera w tempie dwóch centymetrów na godzinę.

W praktyce oznacza to, że w ciągu niespełna doby w Dobrzykowie powtórzy się sytuacja z końcówki maja. Oczywiście pod warunkiem, że wcześniej Wisła nie przerwie wału tam lub w innym miejscu. Strażacy liczą jednak, że do tego nie dojdzie. W porównaniu z pierwszą falą powodzi Dobrzyków jest teraz lepiej przygotowany - wał został podwyższony i umocniony. To potężna konstrukcja, ułożona z 250 tysięcy worków z piaskiem. Miejscami ma 5 metrów wysokości i 15 szerokości u podstawy. Wznoszenie wału trwało cztery dni, pracowało nad nim 200 żołnierzy i strażaków.

Mieszkańcy Dobrzykowa szczególnie skupiają się na utrzymaniu ostatniej czynnej przepompowni. Jeśli się ona nie obroni, woda pozostanie w rejonie na długo. Wtedy na miesiące jesteśmy odcięci od możliwości wypompowania z tej doliny wody - tym bardziej, że przepompownia ma bardzo dużą wydajność - powiedział naszemu reporterowi burmistrz pobliskiego Gąbina, Krzysztof Jadczak.

Fala kulminacyjna na Wiśle dotrze do Dobrzykowa w nocy. Gdyby tamtejsza zapora nie wytrzymała, to - w najbardziej pesymistycznym scenariuszu - zagrożonych byłoby ponad tysiąc mieszkańców.

Jest jednak i dobra wiadomość. Nie powiększa się już rozlewisko w pobliskich Świniarach. Woda spływa z powrotem do Wisły. Wczoraj rzeka zaczęła się przelewać przez prowizoryczną zaporę w Świniarach i ponownie zalała miejscowości dotknięte powodzią pod koniec maja. Woda napłynęła również do Dobrzykowa.