W pobliżu kopalni w Bogatyni przy ulicy Zgorzeleckiej znaleziono zwłoki młodej kobiety. To czwarta ofiara powodzi na Dolnym Śląsku. Nie ustalono jeszcze jej tożsamości. Ciało znalezione dzisiaj w rzece Miedziance zostanie przewiezione do Wrocławia do zakładu medycyny sądowej. Mimo że od wielkiej fali minęło już pięć dni, nikt nie zgłosił zaginięcia tej osoby.

Jak wynika z policyjnej praktyki, rodzina często zbyt długo zwleka z powiadomieniem służb o zaginięciu swoich bliskich. Nawet w tak dramatycznych okolicznościach, jak powódź, poszukiwania przez kilka dni prowadzone są zazwyczaj na własną rękę. A oficjalne zgłoszenie składane dopiero w ostateczności. To potwierdzają dane - od soboty policja w Zgorzelcu i Bogatyni nie otrzymała ani jednego sygnału o zaginięciu. Nie ma też żadnych informacji o zaginionych w przygranicznych miejscowościach czeskich i niemieckich.

Wcześniej w Bogatyni zginęły dwie kobiety w oraz strażak, który niósł pomoc koło Radomierzyc.

Powódź przynosi tragedie, ale też inne sytuacje - o charakterze kryminalnym. Pojawił się już pierwszy przypadek żerowania na ludzkim nieszczęściu. Policja w Bogatyni zatrzymała jednego z mieszkańców, który regularnie pobierał dary do powodzian, choć do jego położonego na wzniesieniu domu nie dotarła ani kropla wody. 62-latek nie potrafił wyjaśnić, dlaczego ustawiał się w kolejce po żywność, narzędzia, a nawet dziecięce pieluchy razem z poszkodowanymi. Wiadomo, że w jego mieszkaniu znaleziono rzeczy, którymi można by wesprzeć nawet 30 rodzin. Najprawdopodobniej wszystko miało później zostać sprzedane. Mężczyzna już trafił do policyjnego aresztu.